poniedziałek, 7 września 2015

Podziękowania

Moi drodzy,

jestem na prawdę jestem zdumiona, że tyle was już jest. 
Dzisiaj licznik wyświetleń przebił 200 tys! 
Nie wiem jak mam wam dziękować za to, że jesteście. Na prawdę znaczy to dla mnie wiele. 
Dzięki wam wiem, że uwielbiam pisać i chce to robić.
Mimo, że różnie bywa z dodawaniem rozdziałów przeze mnie, to wy i tak jesteście.
I to jest właśnie niesamowite. 
Gdy przypominam sobie początek tej całej "podróży" z pisaniem, gdy dodałam pierwszy rozdział
na tym blogu, nie wiedziałam, że wypali. Pomyślałam sobie co będzie to będzie. 
A teraz? Teraz mój blog dzięki wam ma tak ogromną jak dla mnie liczbę wyświetleń! 
Tak bardzo wam dziękuje, że jesteście wytrwali i czekacie, że po prostu jesteście.
Chciałam was też przeprosić, że nie odwdzięczam się wam za to. 
I jest mina prawdę z tego powodu źle. 
Staram się jak mogę. Nauka już ruszyła, mam ostatnią klasę gimnazjum, szykują się testy, a do tego 
teraz mam też sporo imprez rodzinnych i z grona przyjaciół, że nawet weekendy całe mam zawalone.
Nie poprawia też sytuacji to, jaki mam problem emocjonalny i lewo sobie daje radę. 
Jeszcze raz dziękuje wam z całego serca, że mnie znosicie i wytrwaliście tak długo. 
Jestem ogromnie wdzięczna :') 
To wszystko jest dzięki wam, kochani! 




200,119 tys!!!!!

sobota, 29 sierpnia 2015

Informacja

Wiem, że teraz nie dodaje, ale mam ciężki okres w tej chwili. Straciłam ważną osobę i nie jestem w stanie teraz pisać. Staram się na prawdę. Codziennie próbuje coś napisać tutaj jak i na wattpadzie, ale trochę ciężko mi się piszę :c Obiecuje wam, że postaram się coś napisać i dodać. Nie wiem kiedy :c Idzie rok szkolny, mam egzaminy końcowe i muszę zapierniczać z nauką, żeby dostać się na kierunek o którym marze od dzieciństwa. Więc mam nadzieje, że w jakiejś części zrozumiecie to, że nie dodaje rozdziałów i nie będziecie aż tak źli :c Jeszcze raz was przepraszam ;c

środa, 29 lipca 2015

Rozdział 49

Obudziły mnie promienie słońca, które przebijały się przez zasłonę. Przeciągnęłam się na łóżku, ale po chwili zmarszczyłam brwi. Jak ja się tu znalazłam? Byłam przy grobie Lucasa z Joshem i chyba musiałam zasnąć w drodze powrotnej. Zaraz poczułam wściekłość i żal do ojca.. Okłamał mnie. Kolejny raz. Ile jeszcze przede mną ukrywa? Wstałam z łóżka i wykonałam poranną toaletę i ubrałam się. Rozczesałam włosy i wzięłam moją kurtkę na motor. Zbiegłam na dół i wzięłam głęboki wdech. Tata siedział przy stole i czekał na śniadanie. Muszę być silna. Usiadłam kawałek od niego i w tym samym momencie do kuchni weszła Olga z śniadaniem. Położyła na stole i uśmiechnęła się do mnie, co od razu odwzajemniłam.
- Violu możemy.. - zaczął cicho mój tata, ale od razu mu przerwałam.
- Nie. Nie chcę teraz, ani w najbliższym czasie z tobą rozmawiać. Oszukałeś mnie. Po raz kolejny zataiłeś przede mną to, że mam rodzinę. Jak można nie powiedzieć prawdy, że ma się rodzeństwo?! Jak można być takim człowiekiem?! - uniosłam głos i spojrzałam na niego z wyrzutem.
- Daj mi to wytłumaczyć...
- Tutaj nie ma co tłumaczyć! Spieprzyłeś sprawę! Po raz kolejny - zaśmiałam się sztucznie - Jak ma mam ci ufać, jak okłamujesz mnie na każdym kroku? Skąd mam wiedzieć czy nie masz czasem przede mną jeszcze więcej tajemnic? - nie wiedział co powiedzieć. Pokręciłam tylko głową i poszłam do łazienki. Umyłam zęby i spryskałam się perfumami, a następnie wyszłam z domu. Byłam wściekła. Weszłam na motor i otarłam policzki od łez, które poleciały z przypływu złości. Chwyciłam kas i już miałam nałożyć go na głowę, gdy usłyszałam ten głos.
- Viola? - Leon szedł ze zmarszczonymi brwiami w moją stronę. Nie rozmawiałam z nim od naszej ostatniej kłótni. Czyli jakieś 3 dni temu.
- Leon... Na prawdę wybrałeś sobie zły moment na rozmowę albo raczej kłótnie - mój głos był zmęczony.  Pokręciłam głową i uniosłam kask ale on zatrzymał moją rękę.
- Co się stało? - zapytał cicho i patrzał się na mnie z troską... Troską?!? Jaką troską?! Jeszcze kilka dni temu darł się na mnie i mówił, że jestem dziecinna! Parsknęłam śmiechem i pokręciłam głową.
- Jesteś na prawdę zabawny - mruknęłam i odpaliłam silnik.
- Na prawdę się martwię - złapał mnie za rękę. Patrzałam na nasze dłonie i spojrzałam z delikatnym uśmiechem na niego. Odwzajemnił gest i zbliżył się. Dzieliła nas niewielka odległość.  Gdy już był dość blisko, mój uśmiech zszedł z twarzy.
- Pieprz się - warknęłam i nałożyłam kask. Leon patrzał na mnie zdezorientowany. Odjechałam z piskiem opon i spojrzałam tylko na chwilę w lusterko, jak Leon nadal patrzy się na mnie. Chciałam jechać jak najdalej i się oderwać od wszystkiego.
Stanęłam na stacji benzynowej i zatankowałam. Wyciągnęłam telefon i wybrałam numer mojego brata. Trudno mi się do tego przyzwyczaić

- Co tam siostrzyczko? - zapytał wesołym głosem.
- Cześć braciszku. Mówiłeś kiedyś, że masz jacht i serfujesz..
- Tak... - jego głos był niepewny - I co w związku z tym?
- Czy miał byś ochotę zabawić siostrzyczkę?
- Oczywiście,  że tak! Wjadę po ciebie za chw..
- Nie. Mnie już nie ma w mieście. Jestem w połowie drogi na przystań.
- Okej..? - zaśmiał się - W którym miejscu jesteś? 
- W tej chwili na stacji, ale właśnie skończyłam tankować, więc spotkamy się już na przystani.
- Dobrze. To jak już będziesz na miejscu to idź już na jacht. Zaraz będę - słychać było trzask drzwi i szum wiatru, czyli właśnie wyszedł z domu.
- Ale skąd mam wiedzieć, który to jacht?
- Uwierz mi, będziesz wiedzieć - i rozłączył się. Westchnęłam i schowałam telefon do kieszeni. Wsiadłam na motor i odpaliłam silnik. Jechałam jeszcze jakieś 20 minut i stanęłam przy przystani. Było teraz mało ludzi. Zdjęłam kask i zaczęłam iść po pomoście i oglądałam każdy jacht albo łódkę.  
- Skąd ja mam do cholery wiedzieć który to jacht... - mruknęłam do siebie i w tym samym momencie stanęłam jak wryta w ziemie. Patrzałam się na jasny, z brązowymi paskami po bokach, spory jacht. Na przodzie napisane było dużymi literami imię. Moje imię. 
Duże, lekko pochylone litery tworzyły imię "VIOLA". Przypomniałam sobie moją rozmowę z Joshem, gdy mówił mi o tym, że jego brat miał łódź... Lucas nazwał swój jacht moim imieniem. Zagryzłam wargę, a w moich oczach zbierały się łzy. Westchnęłam gdy po policzku spłynęła łza. Warga zaczęła drżeć, uniosłam dłoń i zakryłam usta. Padłam na kolana i zaniosłam się szlochem. Płakałam z tęsknoty za Lucasem, z żalu i złości na ojca. Łzy lały się strumieniami, gdy przypomniałam sobie, jak tata potraktował Josha. Płakałam prze to, jaką mam sytuację z Leonem. Przez to, że za nim tęsknię ale nie mogę noc zrobić. Czuje się sama i bezradna.. 

***
Długo nie było... miesiąc nie miałam laptopa ani nic czym mogłabym napisać rozdział. Teraz mam nowy tel i pobrałam apke bloggera wiec mam dostęp :D 
Przepraszam ze od tak polowy rozdziału pisownia jest taka skośna ale nie wiem jak to poprawić xd Apka nie jest bardzo dobra ale daje rade :)) Nie jestem tez pewna czy rozdział jest wystarczająco długi albo czy nie ma błędów bo na tel to trochę ciężko. Ale cóż. . Mam nadzieje ze wam się podoba o ze nadal ktoś to badziewie czyta xd wiem ze trochę zmieniłam postać milej violi i reszty ale tak sobie postanowiłam zmienić xd a co! Haha no to kończąc mam nadzieje ze rozdział następny pojawi się szybciej i ze zobaczę jakieś komentarze :)) To pa! DO następnego! 


środa, 17 czerwca 2015

One Shot "Remember me" cz VI ZAKOŃCZENIE

Szedłem wolnym krokiem przez parki i próbowałem uspokoić. Wiem, że nie powinienem na nią krzyczeć, ale po prostu nie wytrzymałem. Dusiłem to wszystko w sobie i w końcu wypuściłem… Co nie znaczy, że czuje się  z tym wszystkim dobrze. Jestem zły na siebie, że na nią na krzyczałem. Jestem zły na siebie o to, że ją teraz zostawiłem. Jestem zły na siebie, że nie pojechałem z nią wtedy na te pieprzone zakupy. Wyciągnął bym ją wcześniej i nic by się nie stało..  Byłem już blisko domu i wtedy usłyszałem krzyk. Zacząłem się rozglądać, czy czasem ktoś nie potrzebuje pomocy, albo może mi się zdawało. Kolejny raz usłyszałem krzyk i spojrzałem na nasz dom.
- Viola.. – szepnąłem i zacząłem biec do mieszkania. Wpadłem do środka i zacząłem się rozglądać. Wszystko ucichło i jedyne co słyszałem to bicie własnego serca, które uderzało z ogromną szybkością. Wbiegłem na górę i zobaczyłem TE drzwi otwarte. Wciągnąłem głośno powietrze i wbiegłem do pomieszczenia. Zapaliłem światło i od razu ukazała mi się moja Viola. Podbiegłem do niej i wziąłem jej twarz w dłonie.
- Skarbie… Proszę otwórz oczy.. – mój głos się łamał – Tak bardzo cię przepraszam… Viola proszę..

/Viola/

Głowa strasznie mi pulsowała. Przelatywały przez nią milion wspomnień, myśli, gestów, emocji.. Cały czas słyszałam jak ktoś mnie woła..
- Viola, Viola… Kochanie..- jego głos był teraz jak najlepsze ukojenie bólu.
Zostałam przytulona o potężnego torsu. Pod moim policzkiem wyczuwałam gwałtowne bicie serca Leona. Objęłam go mocno i wtuliłam się w jego klatkę. Obrazy z przeszłości bombardowały moją głowę i nie chciały przestać. Miałam przed oczami chwilę pierwszego zakochania. Chwilę pięknych zaręczyn. Miałam przed oczami chwile, gdy dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Przypomniało mi się to wspaniałe odczucie, gdy dziecko rosło w moim wnętrzu, tuż pod sercem. Pamiętałam, jak pierwszy raz usłyszałam bicie serca mojego dzieciątka. Pierwszy jej ruch, pierwszy oddech, pierwszy uśmiech, pierwszy śmiech. Ale również przypomniał jej się najgorszy dzień w życiu.
- Oh Diana.. Moja mała córeczka… - szlochałam w jego koszule.
- Spokojnie, kochanie – głos Leona coraz bardziej się załamywał – Nie chciałem, żebyś się dowiedziała w ten sposób. Miałem zamiar powiedzieć ci to wszystko niebawem, ale delikatnie, oszczędzając ci wstrząsu. Nie chciałem, żebyś ponownie to wszystko tak bardzo przeżywała – mocniej wtulił mnie w siebie, a ja zadrżałam w jego ramionach, przypominając sobie tamten dzień.

Przeciągnęłam się na łóżku i po chwili zdałam sobie sprawę, że Diana nie obudziła mnie swoim płaczem na karmienie. Zmarszczyłam brwi i szybko wstałam. Poszłam do jej pokoju i cichy głos w głowie podpowiadał mi, że coś jest nie tak. Na początku sądziłam, że dziecko przespało porę karmienia po raz pierwszy. Podeszłam z lekkim uśmiechem do łóżeczka, ale moje serce uderzało do podwojoną prędkością.
- Diana, skarbie czas wstawać.. – powiedziałam spokojnie. Podeszłam do łóżeczka i patrzałam z przerażeniem na mojego skarba. Była cała sina i w ogóle nie oddychała. Próbowałam robić wszystko co w mojej mocy, żeby tylko odzyskała oddech. Leon dzwonił po pogotowie i policje. Próbował bezskutecznie przywrócić dziecku oddech.

Ona miała tylko niecałe cztery miesiące.. Zaczęłam płakać jeszcze bardziej przypominając sobie stwierdzenie lekarzy. Powiedzieli, że była to tak zwana „śmierć łóżeczkowa”. Jest to nagła, niespodziewana, niewytłumaczalna śmierć, której nie można było przeciwdziałać i za którą nikt nie był odpowiedzialny. Zdarza się u niemowląt poniżej 1 roku życia. Lekarze nam powiedzieli, żebyśmy spróbowali jeszcze raz i to było najgorsze co mogli powiedzieć w tamtej chwili.
- Nasza mała córeczka… - łkałam w jego koszule, a on delikatnie kołysał naszymi ciałami.

/3 LATA PÓŹNIEJ/

Leżałam w ogrodzie i wygrzewałam swoje ciało w słońcu. Słyszałam śmiechy dookoła i na mojej twarzy od razu widniał uśmiech. Coś, a raczej ktoś zasłonił mi słońce. Otworzyłam oczy i zobaczyłam uśmiechniętego Leona.
- Ahh.. – kucnął obok mnie i ułożył dłonie na moim lekko zaokrąglonym brzuchu – Nie mogę się doczekać, aż ten mały szkrab do nas dołączy – jeździł opuszkami palców po moim brzuchu, co powodowało przyjemne dreszcze.
- Jeszcze tylko kilka miesięcy – zaśmiałam się – Możesz zacząć kupować sukienki.
- Tak. Dla moich księżniczek należą się najlepsze i najpiękniejsze rzeczy.
Odwróciliśmy się, gdy usłyszeliśmy ten cudowny śmiech. Nasz mały synek Alex, próbował złapać swojego szczeniaczka. Ledwo co nauczył się chodzić i jeszcze niepewnie trzyma się na nóżkach. Zaczął powoli iść z uśmiechem z naszą stronę.
- Może wejdźmy już do dom.. – mruknął Leon –  Powinnaś odpocząć. A jak Alex pójdzie spać, to damy ci bardzo dobry odpoczynek..- po tonie jego głosu wywnioskowałam, że bynajmniej nie myślał o odpoczynku, a o czymś zupełnie innym.
- Wstydź się Leon – zaśmiałam się – Co Alex sobie pomyśli? – na chwile odwrócił się w stronę syna, który znów gonił z psem, a następnie zwrócił się do mnie. W jego oczach widziałam ogromną miłość i troskę. Zbliżył się do mnie i musnął moje usta.

- Pomyśli, że jego tata bardzo kocha mamę. I będzie miał zupełną rację – ponownie mnie pocałował, a ja wiedziałam, że nie ma nic lepszego od wspólnego życia z Leonem.

THE END

***
Czuje, że spieprzyłam to zakończenie :C  Nie dość że krótkie to jeszcze do dupy :cc 
Bardzo was przepraszam miśki i mam nadzieje, że aż tak bardzo was nie zawiodłam :c 

Teraz biorę się za pisanie rozdziałów i postaram się dodać coś za tydzień. W wakacje nie wiem jak będzie bo większość mam zawalone wyjazdami, spotkaniami, nockami, jakimiś imprezami itp. Zapewne jak większość z was :D UWIERZYCIE ŻE Z TYDZIEŃ WAKACJE!! JEEEEE <3 
W końcu :D 

piątek, 5 czerwca 2015

One Shot "Remember me" cz. V

- Możemy pójść na zakupy, albo na zwykły spacer jeśli chcesz – uśmiechnąłem się do niej lekko.
- Tak, chciałabym się przejść – odwzajemniła nieśmiało mój uśmiech. Minął już tydzień od jej powrotu do domu. Chociaż czas mija ona nadal sobie nic nie przypomniała. Pokazywałem jej zdjęcia, filmy, opowiadałem jej nasze różne przeżycia i nic..  Tęsknie za tym, jak spaliśmy razem, jak rano mogłem wstać i od razu ją ujrzeć obok mnie. Tęsknie za smakiem jej ust, za dotykiem jej drobnej dłoni… Ciężko jest mieć ją obok i nie móc jej pocałować albo powiedzieć tego jak bardzo się kocha…
- Leon – usłyszałem jej chichot. Wyrwałem się ze swoich myśli i spojrzałem na Viole.
- Tak? – lekko się uśmiechnąłem.
- Troszeczkę się zamyśliłeś – zaśmiała się – Pytałam czy możemy gdzieś wyjść?
- Tak, tak pewnie – powiedziałem szybko i wstałem – Pokażę ci jedno miejsce..
*
Zaparkowałem przed studiem i wyszedłem z auta wraz z Violą.
- Co to za miejsce? – zapytała zaciekawiona.
- Przechodziliśmy obok kilka razy, jak szliśmy na spacer. To tutaj się poznaliśmy, to tutaj zaczęłaś śpiewać i tańczyć, to tutaj zdobywałaś swoje marzenia – lekko się uśmiechnąłem i ruszyłem do wejścia. Weszliśmy do środka i poszedłem w stronę sali śpiewu. Viola była trochę niepewna. Rozglądała się dookoła i wyglądała na lekko zdziwioną i wystraszoną. Podszedłem do radia i puściłem jedną jej piosenkę „Como Quieres”. Podgłosiłem i odwróciłem się do niej z uśmiechem, który zaraz mi zszedł z twarzy, jak zobaczyłem, że nie za bardzo jej się podoba. Pokręciła głową i z ruchu jej warg wyczytałem „Wyłącz to”.
- Ale przecież lubisz…
- Wyłącz to! – wrzasnęła. Przygaszony odwróciłem się i wyłączyłem muzykę. Próbowałem opanować złość i żal jakie we mnie buzowały.
- Staram się… Cholera! – uniosłem głos i odwróciłem się w jej kierunku – Nie wiesz jaka to jest katorga, gdy próbujesz zrobić coś dobrze, a za każdym razem jest źle i dostajesz po pysku! Mam już powoli tego wszystkiego dość! To wszystko mnie przerasta! Jesteśmy małżeństwem, a nie mogę cię pocałować, nie mogę spać z tobą! Nie mogę powiedzieć własnej żonie, jak ją kocham! Zrobiłem wszystko! Wszystko! Ale i tak jest źle! Ja już nie wiem co mam robić! – cały czas mówiłem uniesionym głosem. Zobaczyłem w jej oczach żal, troskę ale też i lekki strach.. Przetarłem twarz dłońmi.
- Ja.. – zrezygnowałem już z mówienia czegokolwiek. Położyłem kluczyki na małym stoliczku – Jeśli chcesz możesz jechać do domu autem, albo coś.. Ja muszę się przejść. Zobaczymy się w domu – dokończyłem ciszej i wyszedłem.

/Viola/
Dziwnie jest być w nieznanym, a jednocześnie tak bardzo znajomym miejscu. Gdy Leon wyszedł przymknęłam powieki i wzięłam uspokajający wdech. Nie chciałam go zranić. Nie wiedzieć dlaczego zależy mi na nim… Mimo, że jestem z nim od tygodnia to moje ciało i serce reaguje na niego, jakby go znało od lat ale nie mam żadnego w głowie wspomnienia. Nic. Zero… To jest cholernie przytłaczające… Podeszłam do pianina i w głowie coś mi podpowiadało jakąś melodie.  Ręce same ruszyły do grania i uderzały w klawisze, jakby nigdy nie przestały. Słowa same poleciały  z moich ust. Chociaż pierwszy raz słyszałam i śpiewałam tą piosenkę, to wydaje mi się taka ważna…
Quiero mirarte
Quiero sonarte
Vivir contigo cada instante
Quiero abrazarte
Quiero besarte
Quiero tenerte junto a mi
Pues amor es lo que siento.
Eres todo para mi.

Quiero mirarte
Quiero sonarte
Vivir contigo cada instante
Quiero abrazarte
Quiero besarte
Quiero tenerte junto a mi
Tu eres lo que necesito.
Pues lo que siento es

Amor
Gdy zakończyłam, delikatnie się uśmiechnęła. Skąd ja ją znam?
- Wow.. – podskoczyłam lekko wystraszona – Przepraszam nie chciałem cię wystraszyć – mówił z uśmiechem jakiś facet. Wydawał się bardzo miły.. – Po prostu tak dawno nie słyszałem twojego cudownego głosu..
- Emm… Dziękuje? – powiedziałam niepewnie.
- Jestem Pablo, dyrektor tego studia – kiwnęłam głową- Pamiętam jak tutaj przyszłaś. Od razu zauważyliśmy w tobie niesamowity talent. Co chwile nas zaskakiwałaś swoim śpiewem. To jak potrafiłaś przemówić do wszystkich i pisać tak wspaniałe piosenki było czymś niesamowitym – uśmiechnął się szeroko, a ja nie wiedziałam co powiedzieć – Tą piosenkę napisałaś razem z Leonem.. Bardzo się kochaliście i nadal kochacie… Ta piosenka wyraża wszystko co do siebie czujecie.. Wiem, że może być ci teraz ciężko Viola tak jak Leonowi, ale dacie sobie radę.. To co was łączyło nigdy nie zniknie i nadal jest w was.. Jest w tobie, tylko musisz troszeczkę poszukać – delikatnie się uśmiechnął.
- A co jeśli nie mogę tego znaleźć? Co jeśli znikło ? – szepnęłam ze smutkiem.
- W sposób  jaki zaśpiewałaś tę piosenkę świadczy o tym, że nie zapomniałaś. Twoje serce nie zapomniało… Zobaczysz, że niedługo wszystko się ułoży. Tylko potrzeba tobie, Leonowi.. wam potrzeba czasu – uśmiechnął się ponownie i od razu to odwzajemniłam – A teraz co mogę cię przytulić? – zaśmiał się, a ja razem z nim. Podeszłam do niego, a on zamknął mnie w szczelnym uścisku.
- Dobrze jest cię widzieć Violetta – zaśmiałam się cicho. Teraz wiem, że może się udać.
*
 - Leon? – zawołałam wchodząc do mieszkania – Leon jesteś? – odpowiedziała mi tylko cisza. Westchnęłam i  zostawiałam torebkę na wieszaku. Poszłam w stronę sypialni. Zatrzymałam się przed tymi samymi drzwiami co ostatnio… Dlaczego serce tak bardzo mi bije przy tym miejscu? Dlaczego czuje strach i ogromny smutek? Co tam do cholery jest?! Muszę się dowiedzieć co się tam znajduje.. Weszłam do sypialni i zaczęłam szukać jakiś kluczy… Przeszukałam cały pokój i nic..
- Umm.. – załapałam się za głowę – Skup się Violetta, to na pewno musi gdzieś tutaj być.. – mój wzrok zatrzymał się na szafie.. Zmarszczyłam brwi i podeszłam do niej. Otworzyłam ją i spojrzałam na samą górę. Wzięłam krzesełko i przysunęłam do szafy. Wlazłam na nie i zaczęłam przeszukiwać półkę. Mój wzrok zatrzymał się na małym czarnym pudełeczku.. Chwyciłam je w ręce i otworzyłam. Moim oczom ukazał się mały złoty kluczyć. Wzięłam go do ręki i zeskoczyłam na dół. Szybkim krokiem wróciłam do zamkniętych drzwi i włożyłam kluczyk w dziurkę.  Przełknęłam gule rosnącą  w gardle, gdy kluczyk się przekręcił i mogłam otworzyć drzwi. Powoli nacisnęłam klamkę i otworzyłam drzwi. W pokoju było ciemno i pachniało tak znajomo… Weszłam głębiej, a moja głowa zaczęła pulsować. Słyszałam tylko jedno imie w mojej głowie..

- Diana… - szepnęłam dotykając drewnianego łóżeczka. Zapora pękła a moją głowę zalała fala wspomnień. Usłyszałam jakby płacz i krzyk dziecka. Dopiero po chwili zorientowałam się, że to ja krzyczę. Najróżniejsze momenty przeleciały mi przez głowę i po chwili była już tylko ciemność…

***
Tak! W końcu to napisałam! Po długiej przerwie w końcu wracam! :D 
Jak wam się podoba Os? 

Liebster Blog Award!

Zostałam nominowana do LBA przez blog:
 http://leonetta-ti-credo.blogspot.com/2015/06/2-liebster-blog-award.html?m=1

Dziękuje bardzo za nominację!


PYTANIA: 

1. Kim masz zamiar zostać w przyszłości?

Weterynarzem, ale też chciałabym dalej pisać i wydać jakąś książkę :)

2. Twoja ulubiona piosenka z Violetty?

"Algo se enciende"  i "Nuestro Camino''

3. Wolisz pisać One Shoty, czy rozdziały?

To i to sprawia mi przyjemność :D Jak piszesz jakąś historie podzieloną na rozdziały, to czasami fajnie jest napisać coś innego, krótkiego. 
4. Wolisz młodą, czy starszą Leonette/ Fedemiłe?

Leonetta w każdym sezonie mi się podoba i ją uwielbiam. Tak samo Fedemiłe uwielbiam ale w drugim sezonie jakoś bardziej mi sie podobała :D No ale teraz czekam niecierpliwie na jej powrót! 

5. Czytasz mojego bloga? Jeśli tak, to co byś w nim zmieniła?

Niestety nie czytam.. :(

6. Taniec vs. Śpiew?

Nie umiem wybrać. Obydwie czynności sprawiają mi ogromną przyjemność i pomagają mi się uspokoić i przemyśleć wszystko :) 

7. Ile zajmuję Ci średnio napisanie rozdziału?

Zależy w jakim momencie i jaki długi jest rozdział. Jeśli mam wene i wiem co muszę napisać to zajmuje mi to 1-1,5h, a jeśli nie mam weny i nie mogę wszystkiego dobrze i fajnie skleić to zajmuje mi to kilka godzin, a czasami nawet dzień-dwa :D 

8. Twoja ulubiona postać męska z Violetty.

Z wyjątkiem Leona to będzie Fede i Diego <3

9. Od kiedy interesujesz się pisaniem?

Już jakieś chyba ponad dwa lata piszę i nadal mi się to nie znudziło. Staram się pisać nowe historie. Tutaj na tym blogu opublikowałam 2 albo 3 historie Violetty o ile się nie mylę. Z blogspota mam jeszcze dwa inne blogi, których historie nie są skończone. Jedna jest o Leonettcie i raczej jej nie dokończę, a druga to jest o magii i zamierzam ją zacząć pisać od początku na wattpadzie. A na wattpadzie mam zupełnie inne histoire związane z Harrym Stylesem, a w zanadrzu mam jeszcze nie opublikowanych kilka innych książek i serdecznie zapraszam was do mnie na wattpad :) <link będzie na końcu>

10. Ulubiony sezon Violetty?

2 i 3 uwielbiam! 

11. Czy twoje opowiadanie jest inspirowane jakimś filmem lub książką?

Inspiruje się wszystkim co mnie otacza. Na przykład idę chodnikiem i widzę kłócącą się parę, albo zamyśloną dziewczynę, czy inne różne osoby i wymyślam sobie jakąś o co może chodzić i co może się dziać :D To przychodzi samo z siebie w różnych momentach :)


~~~~~~
Jeszcze raz dziękuje za nominacje!
Jeśli są jakieś osoby, które mnie nominowały, a nie odpowiedziałam im na pytania to niech śmiało piszą bo widocznie mogłam nie zauważyć nominacji :) 
Albo jeśli wgl macie jakieś pytania to śmiało piszcie w komentarzach! 

Link do wattpada: <KILK>

czwartek, 4 czerwca 2015

POWRACAM!!

Jeeee! Tak jak w powyżej POWRACAM! hahaha
W końcu skończyło się poprawianie i te całe końcowe gówna...
Już jest spokojnie i jestem w pełni gotowa do nadrobienia wszystkiego!
Dzisiaj już się wzięłam za pisanie kolejnej części Os i może zacznę już rozdział. Jutro mam wolne, więc jutro wieczorem postaram się coś dodać :)
Mam nadzieje, że czekaliście wytrwale i nie jesteście źli za tak długą przerwę!
Do zobaczenia!

czwartek, 14 maja 2015

One Shot

Moi drodzy! 

Przesyłam wam informację, że kolejna część OS i kolejny rozdział na pewno nie pojawią się w najbliższym czasie. Mam teraz bardzo dużo sprawdzianów i projektów do zrobienia zważywszy na to że zbliża się koniec roku. Podejrzewam, że większość z was musi teraz piłować, żeby wyjść z dobrymi ocenami. Na pewno nic się nie pojawi do końca tego i przyszłego tygodnia, a nie wiem jak z ostatnim tygodniem maja. W każdym bądź razie mam nadzieję, że nie będziecie źli czy coś. :) 
Do zobaczenia za nie wiadomo kiedy i bardzo przepraszam za te wszystkie problemy. :C 

huhuhu... Ale wyszło poważnie, elegancko i profesjonalnie :D hahahaha BARDZO WASZ PRZEPRASZAM MISIAKI MOJE <3 

wtorek, 5 maja 2015

One Shot "Remember me" cz. IV

Siedziałem na ławce przed szpitalem i tępo patrzałem się przed siebie. Cały czas w głowie rozbrzmiewały mi jej słowa – Kim ty jesteś? Kim ty jesteś? Kim ty jesteś? – Ona mnie nie pamiętała.  

- C-co? – zapytałem się zdziwiony, a mój głos zaczął się łamać.
- Kim jesteś? – powtórzyła szeptem.
- Skarbie.. Błagam n-nie… - poczułem palące łzy w oczach –Ja mam na imię Leon i jestem… jestem… - nie dałem rady – Przepraszam.. – odpowiedziałem szeptem, a po moim policzku spłynęła łza. Odwróciłem się szybko i opuściłem sale.
- Leon! – usłyszałem Germana.. Nie chciałem z nikim rozmawiać, dlatego jeszcze szybciej opuściłem szpital.
Gdy w myślach odtworzył mi się tamten moment, po prostu zakryłem twarz dłońmi i płakałem. Moja Viola mnie nie pamiętała.. Nie pamiętała o naszej miłości, o naszej przyjaźni, o tym jak pierwszy raz ją spotkałem, o tym jak pierwszy raz ją pocałowałem. Nie pamiętała niczego.. To jest coś strasznego. Patrzeć na osobę, która jeszcze kilka dni temu mówiła ci jak bardzo cię kocha, jak w jej oczach dostrzegałeś ogromne szczęście, miłość, a w twoich ramionach czuła bezpieczeństwo.  Nie pamięta nic.. Kompletna pustka.
- Leon… - obok mnie usiadła Lou. Dla niej też to było trudne. Bardzo się przyjaźnią z Violą i są dla siebie jak siostry, których w tej chwili Viola nie pamięta – Powinieneś być teraz z Violą. Nie chce nikogo słuchać i jest podenerwowana. Nie wie co się dzieje.. Proszę cię idź do niej.. ona cię potrzebuje..
- Jak mnie potrzebuje skoro do cholery nic nie pamięta! – uniosłem głos – Przepraszam.. Po prostu tak nie miało być.. ja nie mogę jej stracić..
- Więc nie pozwól.. – szepnęła. Patrzałem na nią chwilę, a ona posłała mi lekki uśmiech.
*
Stanąłem przed jej drzwiami niepewny czy wejść do środka. Patrzałem się w drzwi, jak ostatni idiota i wstrzymałem oddech. Zamknąłem oczy i wziąłem jeden, głęboki, uspokajający wdech. Chwyciłem klamkę i nacisnąłem ją. Szybko wparowałem do środka, ale zastygłem w bezruchu, gdy Viola na mnie spojrzała.
- J-ja..Emm.. – odchrząknąłem i odwróciłem się z zamiarem wyjścia. Przymknąłem powieki, gdy usłyszałem jej cichy głos.
- Leon, proszę… - po kilku sekundach odwróciłem się w jej stronę. Zamknąłem powoli drzwi i stałem tam ze spuszczonym wzrokiem.  Spojrzałem na nią niepewnie, a ona delikatnie się uśmiechnęła. Wziąłem głęboki wdech i usiadłem przy jej łóżku.
- Viola ja..J-ja.. Cholera nie wiem co powiedzieć – schowałem twarz w dłonie.
- Prawdę.. – szepnęła. Spojrzałem prosto w jej czekoladowe oczy.
 - Jestem twoim narzeczonym – mój głos był cichy i drżał. Viola zrobiła większe oczy i wstrzymała oddech. Uniosła rękę, na której widniał pierścionek zaręczynowy.
- O mój boże.. – szepnęła. Teraz się już nie wycofam. Powiem wszystko..
- Znamy się już 5, a właściwie 6 lat. Za dwa miesiące miną  6 lat znajomości.. Oświadczyłem ci się w twoje urodziny…
- Ostatnie co pamiętam to to, że razem z tatą mieliśmy wyjechać z Madrytu i wrócić do Buenos Aires – szepnęła łamiącym się głosem – A teraz nagle budzę się i widzę w około siebie ludzi, których nie znam, jestem zaręczona..- zauważyłem, że w jej oczach zaczynają się zbierać łzy, a głos drży.
- Hej.. – złapałem jej dłoń i delikatnie jeździłem kciukiem po jej powierzchni – Pomogę ci.. Poradzimy sobie.. Kocham cię, jak jakiś wariat i nie pozwolę ci się załamać. Byłem przy tobie od samego początku i nadal będę – uśmiechnąłem się, a ona odwzajemniła mój gest ze łzami w oczach.
- Dziękuje.. –szepnęła – Nie wiem dlaczego, ale wydajesz mi się taki bliski, a jednocześnie tak bardzo daleki..
- Jakoś to naprawimy – splątałem nasze palce, a Viola przeniosła wzrok na nasze splecione dłonie i po kilku sekundach delikatnie się uśmiechnęła i mocniej ścisnęła moją dłoń.
Po tygodniu lekarze pozwolili jej wrócić do domu. Zatrzymałem się przed naszym mieszkaniem i wysiałem szybko z auta. Stanąłem przed drzwiami Violi i pomogłem jej wysiąść z auta. Wziąłem jej torbę i nie pewnie wyciągnąłem w jej stronę rękę. Nie patrzałem się w jej oczy tylko tępo wpatrywałem się w moją dłoń z zaciśniętymi ustami. Po chwili chwyciła moją dłoń i ścisnęła lekko. Spojrzałem w jej oczy z wyraźną ulgą uśmiechnąłem się. Otworzyłem przed nią drzwi i wpuściłem ją pierwszą. Weszła niepewnie i zaczęła się rozglądać po wnętrzu. Przeszła przez salon i skręciła o kuchni. Poszedłem za nią ze zmarszczonymi brwiami. Stanąłem w drzwiach kuchni i patrzyłem na jej poczynania. Przejechała dłonią po blacie i stanęła po chwili w miejscu. Wyciągnęła rękę w górę i otworzyła szafkę ze szklankami. Wyciągnęła jedną i zamknęła szafkę, a następnie przeszła kawałek i wyciągnęła z dolnej szafki wodę. Uniosłem o góry brwi ze zdziwienia. Nalała sobie wody do szklaki i wpatrywała się w nią.
- Nie wiem skąd o tym wiem.. Widzę ten dom pierwszy raz, a czuje jakbym tu mieszkała od wieków.. – szepnęła.
- Mieszkamy tu razem od 3 lat… - oparłem się o framugę i przyglądałem się jej – Czyli coś ci się przypomina. Jakieś drobne rzeczy, czyny..
- Tak.. Chyba masz rację – lekko się do mnie uśmiechnęła – Nalać ci też? – zapytała niepewnie, a ja pokręciłem głową nadal się w nią wpatrując.
- Emm.. Gdzie jest mój pokój? – zapytała po dłuższej chwili ciszy.
- Pokażę ci – lekko się uśmiechnąłem i ruszyłem w stronę sypialni. Co chwila się oglądałem czy aby na pewno idzie za mną. Weszliśmy na górę i stanąłem przed drzwiami sypialni. Otworzyłem drzwi  i przepuściłem ją przodem.
- To jest nasza sypialnia – szepnąłem – Jeśli jesteś zmęczona to możemy się położyć i..
- Posłuchaj – przerwała mi cicho – J-ja nie.. – zmarszczyłem brwi – My n-nie… - spuściłem wzrok, gdy zrozumiałem o co jej chodzi.
- Emm.. Tak, pewnie, okej.  Prześpij się, tam masz łazienkę – wskazałem drzwi obok – A przez drzwi przy oknie wejdziesz do garderoby.. – nie bardzo wiedziałem jak się zachować – Ja będę spał na kanapie czy coś..
- Leon ja..
-  Nie daj spokój – uśmiechnąłem się do niej uspokajająco – jest wszystko w porządku – puściłem jej oczko dla rozluźnienia i wyszedłem z pokoju. Zszedłem na dół i poszedłem w kierunku kuchni. Wyjąłem z lodówki piwo, a po chwili namysłu wziąłem cały czteropak. Rozsiadłem się na kanapie i włączyłem telewizor. Otworzyłem puszkę piwa i w tym samym momencie usłyszałem jak Viola puszcza w łazience wodę. Przymknąłem powieki i lekko się uśmiechnąłem, gdy w mojej głowie odtworzyły się wspólne kąpiele. Zaraz ten uśmiech mi zszedł, bo bardzo zapragnąłem teraz być z nią… Pragnąłem przytulić ją do siebie, zaśpiewać jej do snu, w łóżku ogrzać ją własnym ciałem. Ale nie mogłem tego zrobić.. Nie mogłem bo ona mnie nie pamięta. Ta myśl dobiła mnie jeszcze bardziej. Wypiłem puszkę piwa jednym duszkiem i otworzyłem następną. Kilka kolejnych wypiłem w niecałą godzinę. Wstałem z kanapy i podszedłem do barku. Otworzyłem szafkę z mocniejszym alkoholem i wyciągnąłem butelkę whisky. Uniosłem ją i przechyliłem głowę. Przyglądałem jej się z przymrużonymi powiekami i po chwili wzruszyłem ramionami. Położyłem ją na blacie i wyjąłem szklankę. Otworzyłem butelkę i stałem z opartymi rękami o blat, uważnie przyglądając się temu co naszykowałem. Westchnąłem i niepewnie zalałem połowę szklanki alkoholem. Chwyciłem szklankę i jeszcze chwilę się na nią patrzałem.
- Nie rób tego, proszę.. – usłyszałem szept i zastygłem w bezruchu w połowie swojego czynu. Miałem już otwartą buzie i chciałem napić się zawartości tej szklanki, ale powstrzymał mnie jej szept. Zamknąłem buzie i odwróciłem się ze zmarszczonymi brwiami w jej kierunku.
- Dlaczego? – zapytałem głupio – chce mi się pić.. – zrobiłem minę małego szczeniaczka. Wywinąłem dolną wargę układając ją w podkowę i zrobiłem maślane oczka. Viola delikatnie się zaśmiała.
- Lubię twój śmiech i lubię jak to ja jestem jego powodem – powiedziałem cicho lekko bełkotliwym tonem.
- Leon, nie powinieneś tyle pić.. – przyjrzała mi się uważnie ze zmarszczonymi brwiami – Czy ty m-masz problem z alkoholem? – zapytała cicho i niepewnie. Od razu rozjaśniło mi się w głowie i momentalnie wytrzeźwiałem.
- Nie, nie, nie, nie, nie – zacząłem szybko i zbliżyłem się do niej. Patrzała na mnie niepewnie – J-ja.. Po prostu to jest dla mnie cholernie ciężkie i martwię się strasznie o ciebie… - szepnąłem- to jest takie odreagowanie i wiem, że jest niewłaściwe, ale to bardzo ale to bardzo rzadko się zdarza, żebym po to sięgał. Musisz mi uwierzyć… - spojrzałem błagalnie w jej oczy – Nie zrobię ci krzywy.. – szepnął.
- Wiem i jakoś czuje, że nie zrobisz mi krzywdy i nie ma się czegoś bać. Już na samym początku jak widziałam, że sięgasz po piwo to coś dziwnego poczułam.. Nie strach, raczej zmartwienie. Tak jak bym wiedziała, że to nie oznacza jakiegoś niebezpieczeństwa, tylko jakiś nie wiem.. Problem? Kłopot? Po prostu poczułam wtedy, że muszę do ciebie zejść i tak jakoś… Sama nie wiem – zaśmiała się nerwowo i schowała twarz w dłonie. Uśmiechnąłem się i chwyciłem delikatnie jej dłonie i odsunąłem od twarzy.
- Mógłbym cię przytulić? – zapytałem niepewnie.
- Pewnie, że tak – uśmiechnęła się przyjaźnie. Od razu przyciągnąłem ją do siebie. Viola oplotła swoje ramiona wokół mojej talii i ułożyła głowę na mojej klatce. Jedną ręką jeździłem po jej plecach, a drugą po włosach i delikatnie ucałowałem czubek jej głowy.
- Tak bardzo za tobą tęskniłem – szepnąłem ledwo słyszalnie. Viola mocniej się do mnie przytuliła. Delikatnie bujałem nami na boki i tak staliśmy jakiś czas.
*
Rano obudziły mnie hałasy w kuchni. Otworzyłem oczy i przeciągnąłem się na kanapie. Wszystkie kości mnie strasznie bolały. Spanie na kanapie za każdym razem kończy się takim bólem. Wstałem i w samych bokserkach pomaszerowałem do kuchni, po drodze ziewając i przeciągając się. Wszedłem do kuchni i przetarłem zaspane oczy. Z uśmiechem na twarzy podszedłem do Violi i objąłem ją od tyłu, a następnie pocałowałem w ramie.
- Cześć Koch… - Viola odskoczyła ode mnie jak oparzona i rozszerzyła swoje oczy.
- Boże! – pisnęła – Wystraszyłeś mnie. Nie rób tak więcej – mruknęła i wróciła do swoich czynności. Zmarszczyłem brwi i chciałem zadać jej pytanie o co jej chodzi, ale od razu rozjaśniło mi się w głowie. No tak.. Ona przecież nie pamięta, jak co rano ja albo ona tak się witaliśmy. Jak obejmowałem ją w pasie i skradałem pocałunku. Jak specjalnie nauczyłem się wstawać wcześniej od niej, żeby popatrzeć jak śpi i zrobić jej pyszne śniadanie do łóżka. Jak każdego dnia pokazywałem jej, jak bardzo ją kocham. Ona tego nie pamięta. Tak po prostu… I chociaż to cholernie boli i myśl, że może mnie już nie pamiętać mnie zabija, to ja będę walczył. Jeśli zapomniała, że mnie kocha to przeżyjemy wszystko od początku i znów będę mógł się w niej zakochać. Od nowa…
- Tak, przepraszam.. To był głupi pomysł – potarłem kark.
- Czy mógłbyś się ubrać? – zapytała cicho tępo wpatrując się w blat.
- Tak, jasne – mruknąłem i odwróciłem się na pięcie. Ruszyłem do sypialni i po krótkim prysznicu i ubraniu się, wyszedłem z sypialni. Zamarłem w połowie kroku i z szerokimi oczami wpatrywałem się w sylwetkę Violi. Stała przed białymi drzwiami, znajdującymi się obok sypialni. Trzymała klamkę i nacisnęła ją, ale drzwi nie ustąpiły.
- Leon co tam jest? – zapytała ze zmarszczonymi brwiami.
- Takie tam stare rzeczy… Nic ważnego.. – odpowiedziałem szybko.
- Dlaczego czuję, że tam jest coś ważnego..? – bardziej stwierdziła niż zapytała.

- Nie przejmuj się tym.. – uśmiechnąłem się lekko w jej kierunku – Chodźmy na śniadanie – przepuściłem ją przodem. Po kilku sekundach ruszyła nadal ze zmarszczonymi brwiami. Odetchnąłem z ulgą, że dała spokój. Z bólem odwróciłem się w stronę tych drzwi i wpatrywałem się w nie. Poczułem lekkie pieczenie oczu i mocno zacząłem mrugać, żeby odgonić łzy. Odchrząknąłem i ruszyłem na dół. Ona nie może się dowiedzieć. Bynajmniej nie teraz…

***
Wiem wiem wiem.. Pewnie jesteście wściekli, że tak długo nie dodawałam i że skończyłam w takim momencie i pewnie że krótki. PRZEPRASZAM :C Wiem zawaliłam, ale mam sporo teraz na tym moim głupim łbem i ledwo wiąże jeden koniec z drugim.. Nie powiem ciężko jest wszystkiego dopilnować i wgl robić wszystko na czas ale cóż .. 
A co do OS to jak myślicie co kryje się za drzwiami??? Co Leon próbuje ukryć? :D huhu mówię wam będzie ciekawie. jeszcze może jedna albo ze dwie części i koniec OS i zacznę dodawać rozdziałki ^^ 

JESZCZE NIECAŁE 2 MIESIĄCE I WAKACJE !! JEEEEE <3  

piątek, 1 maja 2015

One Shot

Wybaczcie, że nie dodaje, ale mam mało czasu na pisanie niestety :c
Postaram się w weekend dokończyć pisać czwartą część.
Jeszcze raz przepraszam za tak długi odstęp między częściami!!! :CCCC

środa, 15 kwietnia 2015

One Shot "Remember me" cz. III

Stałem i patrzałem, jak wszyscy biegają na około Violi. Lekarka przyłożyła do jej klatki respirator, a ciało Violi uniosło się ku górze. Nic to nie dało i serce Violi nie pojęło pracy. Kolejny raz również okazał się porażką. Gdy za trzecim razem nic się nie poprawiło lekarka odłożyła na bok urządzenie i spojrzała w moją stronę. Pokręciła głową i wyszła z sali.
- Nie, proszę.. – szepnąłem łamiącym się głosem.
- Bardzo mi przykro – odpowiedziała cicho ze smutkiem w oczach.
- Pani doktor! Coś się dzieje! – usłyszeliśmy krzyk z sali, a ona wbiegła do środka, a ja zaraz za nią. Patrzałem na klatkę Violi, która równomiernie unosiła się i opadała. Zaskoczony podniosłem wzrok na monitor, który pokazywał jak serce Violi ponownie zaczęło bić. 
- Widać dziewczyna się nie poddaje – uśmiechnęła się do mnie lekarka. Po 15 minutach mogłem usiąść przy jej łóżku. Musieli jej zrobić badania. Chwyciłem delikatnie jej dłoń, jak bym bał się, że mogę jej zrobić krzywdę tym gestem. Przejechałem opuszkiem palca po wierzchu jej dłoń i dałem upust łzom.
- Skarbie, tak się bałem, że cię straciłem… - zacząłem łamiącym się głosem, a po moich policzkach zaczęły płynąć łzy – Błagam cię, nigdy więcej nie rób mi takich numerów. Nie chcę cie stracić.. Za bardzo cię kocham i nie poradzę sobie bez ciebie. Wiem, że jesteś zła, że wczoraj nie przyszedłem, ale nigdy nie odpłacaj mi się takim czymś… Nie mogę bez ciebie żyć, kochanie. Proszę cię, wróć do mnie… - szepnąłem i patrzałem się cały czas na jej bladą twarz. Czekałem na jakiś cud, który i tak się nie pojawił. Nie otrzymałem odpowiedzi i boje się, że mogę jej jeszcze nie otrzymać.  
Siedziałem w ciszy kilka godziny. Przyszedł German, który przed chwilą rozmawiał z lekarzem o jej stanie.
- Co powiedzieli? – zapytałem cicho i nadal wpatrywałem się w Violę.
- Leon.. Posłuchaj, czasami tak jest, że ktoś może się nie wybudzić ze śpiączki i…
- German nawet nie ośmielaj się tego mówić! – uniosłem głos i gwałtownie wstałem z krzesełka – Violatta jest silna i na pewno się wybudzi! Nie możesz  mówić, że nie! Jesteś jej ojcem do cholery! – wrzasnąłem.
- Panowie, co to za krzyki? – do Sali weszła pielęgniarka i skarciła nas wzrokiem.
- Przepraszam, zdenerwowałem się i… - urwałem i wziąłem uspokajający oddech – Pójdę się przewietrzyć.. – spojrzałem sroko na Germana i wyminąłem pielęgniarkę. Wyszedłem na dwór i chodziłem w kółko przed wejściem do szpitala. On nie mógł tak mówić.. Lekarz tak nie mógł mówić! Przecież ona się wybudzi! Na pewno się obudzi! Nie mogą tracić nadziei! Drzwi gwałtownie się otworzyły i wybiegł zdyszany i wystraszony German
- Leon, coś się dzieje z Violą – powiedział szybko i zniknął w budynku. Od razu wbiegłem i niczym błyskawica znalazłem się przy jej sali. Wszedłem do środa i zobaczyłem przy łóżku pielęgniarkę i lekarza. Jej serce zaczęło szybciej bić, ale tylko troszkę, a jej powieki zaczęły drgać.
- Chyba się buzi – szepnął w moją stronę lekarz. Podszedłem do niej i złapałem jej dłoń. W oczach mi stanęły łzy.
- Dalej, skarbie. Dasz radę, wiem, że jesteś silna… - szepnąłem i delikatnie się uśmiechnąłem gdy otworzyła oczy. Tak dawno nie widziałem jej pięknych, ciemnych oczu. Tak bardzo się za nimi stęskniłem. Przymrużyła powieki i zamknęła je, a po chwili znów otworzyła i gdy przyzwyczaiła się do światła, zaczęła się rozglądać po sali.
- Gdzie j-ja jestem? – szepnęła cicho, ochrypłym głosem.
- W szpitalu.. Ale już wszystko dobrze, kochanie… - spojrzała na mnie, a ja nie mogłem się powstrzymać i wtuliłem się w nią delikatnie.
- Tak się cieszę, że się obudziłaś… Bardzo cię kocham – szepnąłem przez łzy. Ułożyłem dłonie na jej policzkach i delikatnie gładziłem opuszkami  palców. W jej oczach widziałem dezorientacje, zaskoczenie…
- Co się stało? – zapytała niepewnie.
- Miałaś wypadek, skarbie… - odpowiedziałem. Chciałem ją pocałować, ale pytanie jakie mi zadała zawaliło cały mój świat.
- Kim ty jesteś?

***
Huh! Ale się porobiło! Tak trochę chciałam was nastraszyć ale cóż :D nie wiem czy tego się spodziewaliście czy nie xd Mam nadzieję, że Os wam się podoba :) Wiem, że krótki, ale cóż :C Następny na pewno będzie dłuższy! Będę go pisała przez dłuższy czas więc nie przeraźcie się jego długością! :D Kurde na prawdę wyszedł krótki xd BARDZO BARDZO przepraszam! Ale nie za bardzo wiedziałam jak tutaj coś ciekawego napisać i rozwinąć cokolwiek xd obiecuje że następny bedzie długi długi! KOCHAM WAS <3

sobota, 4 kwietnia 2015

One Shot "Remember me" cz. II

Wieczorem wróciłem do domu, po kolejnym dniu w szpitalu. Nadal nic. Zero reakcji z jej strony. Poszedłem pod szybki, chłodny prysznic. Tak dla orzeźwienia. Wychodząc owinąłem swoje biodra ręcznikiem i wyszedłem z łazienki. Nie przejmowałem się tym, że zostawiam za sobą mokre ślady. Usłyszałem dzwonek mojego telefonu. Machnąłem ręką i ruszyłem się ubrać. Dwa kroki dalej zamarłem i zaprzestałem swoich ruchów. Podszedłem powoli do telefonu i chwyciłem go w rękę. Odblokowałem ekran i moim oczom ukazało się 5 nieodebranych połączeń od Germana, 2 od Fran i 2 od nieznanego numeru. Drżącymi rękoma wybrałem numer Germana. Bałem się usłyszeć, że coś jest nie tak z Violą. Że to jest... NIE! Przestań tak myśleć.
~Leon - usłyszałem głos Germana. Nie mogłem wydusić z siebie słowa. Cholernie się bałem - Leon dzwoniłem, ale nie odbierałeś. Angie też dzwoniła ze swojego.. 
- Czy coś się stało..? - zapytałem cicho.
- Chciałem się tylko zapytać jak z Violą? - z jednej strony odetchnąłem z ulgą...
- Nadal tak samo - ...a z drugiej czułem uścisk w klatce. Westchnąłem rozpaczliwie - Nie wiem dlaczego nadal się nie budzi.. - głos mi zadrżał i musiałem wziąć głęboki wdech. Tylko się teraz nie rozrycz! 
- Zobaczysz ona z tego wyjdzie.. Wkrótce się obudzi, wiesz przecież jaka jest wytrzymała - łagodnie się zaśmiał, a mi nie było do śmiechu.
- Taa.. - mruknąłem - Musze kończyć. Jutro dowiem się więcej od lekarzy - nie czekając na odpowiedź z jego strony rozłączyłem się. Napisałem szybko sms'a do Fran, że stan Violi się nie zmienił.

Od Fran:
A z tobą wszystko w porządku? 

Do Fran:
W jak najlepszym.

Nie chciałem z nikim rozmawiać. Ubrałem tylko bokserki i luźne dresy i zszedłem na dół. Wziąłem sobie z barku butelkę whisky i nalałem do szklanki. Zrobiłem dwa kroki, ale po dłuższym zastanowieniu, wziąłem butelkę ze sobą i usiadłem na kanapie przed telewizorem. Włączyłem jakiś mecz, który dopiero co się zaczął. Po jakiś dwóch godzinach butelka była opróżniona, a ja śmiałem się jak głupi. Wybuchłem nie kontrolowanym śmiechem gdy piłkarz się wywrócił udając faul. Zrobił to tak sztucznie, że na miejscu sędziego bym go wyśmiał tak, jak ja się śmieje z niego w tej chwili.
Usłyszałem dzwonek do drzwi i zmarszczyłem brwi spoglądając w tamtą stronę.
- Nikogo nie ma w domciu momciu - wrzasnąłem i zaśmiałem się - Z czego ja się do cholery śmieje?- wybuchłem śmiechem i usłyszałem kroki.
- Leon? Co ty robisz?! - obok mnie wyrosła Fran, a za nią Diego.
- Witaj Frytko klepko i Diguś miguś - oparłem głowę na ręce i uśmiechnąłem się do niech głupio. Francesca chwyciła butelkę i spojrzała na mnie z wyrzutem i wściekłością.
- Błagam cię! Nie mów, że wypiłeś całą butelkę! - wrzasnęła, a ja się zaśmiałem.
- Okej - wzruszyłem ramionami - Emm.. To krasnoludek imieniem Bubek, wypił calutką buteleczkę. Widać mu zasmakowała - zaśmiałem się ponownie, a Fran zrobiła się czerwona ze złości.
- Czy ciebie już do końca pogięło!? Jak masz zamiar jutro pojechać do Violi! Przecież będziesz miał takiego kaca, że nie wstaniesz z łóżka!
- To ją przywiozę tutaj - wzruszyłem ramionami. Chciałem wstać, oparłem się ręką o kanapę, ale ręka niespodziewanie zjechała z niej, a ja wylądowałem na ziemi. Zacząłem się śmiać i klepać ręką podłogę.
- Ładne masz butki Frytko - zachichotałem dotykając beżowych botków na korku.
- Diego, pomóż mi proszę go podnieść - poczułem po chwili uścisk na ramieniu.
- Diguś, sam umiem wstać - zaśmiałem się.
- Stary, ale od ciebie jedzie - mruknął, gdy byliśmy na równi.
- Wiesz, trochę mi nie dobrze.. - zmarszczyłem brwi, a zaraz zgiąłem się w pół i zwymiotowałem na podłogę.
- Ups.. Trochę się ulało.. - westchnąłem prostując się - Chce mi się spać... Głowa mnie boli.. - mruknąłem i oparłem się na jego ramieniu - Diguś, możemy nie mówić o tym Violi... Będzie zła, że zabrudziłem jej dywan.. - dokończyłem cicho i po chwili była już tylko ciemność.

***
Poczułem straszny ból głowy. Czułem się jak by mnie ciężarówka przejechała, jakieś kilka razy pod rząd.
- Ugh... - jęknąłem i próbowałem się ruszyć, ale to nic nie dało. W dodatku nic nie widziałem!
- Ciemno... Nic nie widzę! - powiedziałem przerażony.
- Może spróbuj otworzyć oczy? - usłyszałem jakiś głos. Uniosłem jedną powiekę, którą zaraz zamknąłem.
- Zgaś to słońce! - warknąłem głośno i od razu tego pożałowałem - Łeb mi pęka.. - jęknąłem niezadowolony.
- Gościu, marudzisz gorzej niż baba, jak ma okres - Diego zaśmiał się.
- Która godzina? - zapytałem nadal z zamkniętymi oczami. W ogóle co on tu robi?
- Dochodzi 13 .. - usłyszałem tą odpowiedź po kilku sekundach.
- Hmm.. 13 powiadasz... - mruknąłem. Zaraz! - Cholera! - szeroko otworzyłem oczy i nie przejmując się bólem głowy i lekkimi zawrotami, wstałem - Violetta! Szpital! Przecież powinienem być tam od kilku godzin! - wrzasnąłem i skrzywiłem się z bólu. Chciałem stanąć na równe nogi, ale Diego znów posadził mnie na łóżku.
- Nigdzie nie idziesz - warknął.
- Co?! Chyba cię..
- Śmierdzi od ciebie na kilometr! Wiesz jak się wczoraj schlałeś?! - był zły, to mało powiedziane.
- Ale muszę do niej iść...
- Nie! Nigdzie nie idziesz. Zresztą i tak by cię nie wpuścili, bo tak mocno od ciebie jedzie - zlustrował mnie wzrokiem i skrzywił się - German z Angie z nią siedzą, a później jeszcze Lu do niej pojedzie... - miałem ochotę dać sobie kopa w dupę. Jak ja mogłem do tego doprowadzić?! Wkurzony wszedłem do łazienki i wziąłem szybki prysznic. Ubrałem dresy i luźną czarną bluzkę, na krótki rękaw. Zszedłem na dół i wszedłem do kuchni. Moim oczom ukazała się wkurzona Francesca, która chodziła po kuchni i coś przygotowywała. Widać było jak mocno wkurzona była. Diego siedział przy wysepce i popijał jakiś napój. Kaszlnąłem sztucznie i wszedłem głębiej. Brunetka odwróciła się w moją stronę i posłała mi złowrogie spojrzenie. Otworzyłem szafkę z lekami i wziąłem tabletkę przeciw bólową. Nalałem wody do szklanki i wypiłem ją duszkiem, wraz z tabletką. Oczywiście przeciągałem to picie, gdyż nie chciałem się spotkać twarzą w twarz z wybuchającym wulkanem- czytaj Francesca- Wziąłem wdech i schowałem twarz w moich dłoniach, mocno zaciskając oczy. Odwróciłem się w jej stronę, nadal trwając z dłońmi przy twarzy.
- Vardes - warknęła. Rozszerzyłem dwa palce tak, że odsłaniały jedno oko i powoli je odtworzyłem. Fran stała i posyłała mi złowrogie spojrzenie. Przysięgam, że gdyby spojrzenie zabijało to leżał bym już trupem na ziemi. Viole zawsze ten czyn z mojej strony rozśmieszał i łagodził sprawę, ale Fran była nieugięta. Za to Diego siedział za Fran i zakrywał dłonią usta, żeby nie wybuchnąć śmiechem.
- Jesteś pieprzonym gówniarzem.. - warknęła, a ja opuściłem dłonie i zacząłem patrzeć w podłogę. Cholera! Ona była gorsza niż moja mama, jak coś przeskrobałem! -.. Pomyślałeś może co robisz?! Co może się przez to stać?! A gdyby w tym momencie coś działo się z Violą?! - podniosłem szybko wzrok i spojrzałem na nią rozszerzonymi ze strachu oczami. Czy coś się stało?! Fran zauważając mój strach złagodniała.
- Wszystko jest w porządku.. - westchnęła- Nadal bez zmian.. Ale czasami rusz tą głową i pomyśl co robisz.. To nie boli - mruknęła cicho i wyszła z kuchni. Diego przestał się chichrać gdzieś tak w połowie przemowy opieprzowej Fran. Miała racje, mogłem myśleć nad tym co robię.. Wyszedłem z kuchni i zadzwoniłem do Germana, zapytać o stan Violi. Powiedział mi, że nadal jest bez zmian. Jutro w południe ma mieć badania i lekarze będą może więcej wiedzieli.
Następnego dnia wstałem wcześnie. Najszybciej jak mogłem ubrałem się i pojechałem do szpitala. Dochodziła godzina 7 i w mieście o dziwo były ogromne korki. Dojazd do szpitala zajął mi 45 minut. Wszedłem do szpitala i skierowałem się na drugie piętro do sali numer 023. Stanąłem jak wryty kilka kroku przed salą. Z daleka było słychać krzyki i różne komendy, ale nie spodziewałem się, że... Lekarze i pielęgniarki biegali w okół łóżka Violetty. Krzyczeli do siebie i wstrzykiwali jej coś.
Najważniejszy organ w jej ciele przestał pracować. Wskaźnik uderzeń serca pokazywał na monitorze poziomą kreskę i wydawał jeden długi pisk. Sam czułem jak by moje serce się zatrzymało.. To nie może być prawda.. Ja nie chcę stracić Violi...


***
tum tum tum! Biedna Viola :c Nie chciałabym być na miejscu Leona :c
Obiecałam, że dodam do końca tygodnia i bardzo proszę! Nie wiem ile jeszcze będzie części, zważywszy na to jak zakończyła się ta :c

niedziela, 29 marca 2015

One Shot "Remember me" cz. I

- Leon, za chwilę będę. Nie panikuj - zaśmiała się głośno.
- Jak można tak długo być na zakupach? - zapytał niezadowolony. Jego głos rozniósł się po wnętrzu auta.
- Ehh...Wiesz jak jest z Lu.. Jak zobaczy tylko sklepy, to wpada w szał..- zaśmiała się delikatnie.
- No takt.. Violu, błagam bądź już, teraz, natychmiast.. Chcę się do ciebie przytulić - westchnął.
- Chcesz, żebym się gdzieś rozbiła po drodze? - zaśmiała się.
- Nie! Nawet tak nie mów! Lepiej jedź powoli i ostrożnie - ostrzegł ją. Auto stanęło na czerwonym świetle, a Viola patrzała się z uśmiechem na ekran telefonu, na którym widniało zdjęcie jej ukochanego.
- Skarbie, będę za chwilę. Kocham cię..
- Dobra.. - mruknął - Będę czekał - westchnął i się rozłączył.

~~~~

Obudziłem się lekko odrętwiały. Poniosłem wzrok i od razu ujrzałem twarz Violi. Miała zamknięte oczy i była podłączona o tych wszystkich cholernych przyrządów. Ten sen nawiedza i odtwarza mi się w mojej głowie od czasu tego wypadu. Czyli od 12 dni. Minęło 12 dni, 288 godzin, 17,280 minut i 1,036,800 sekund. W ostatniej rozmowie nie powiedziałem jej, że ją kocham. Nie odpowiedziałem jej. Powiedziała mi, że mnie kocha, a ja nie odpowiedziałem. Przez te 12 dni, co chwilę mówię jej, jak bardzo ją kocham z nadzieją, że jednak mnie usłyszy.
Gdyby nie ten pieprzony, pijany kierowca ciężarówki, nie wjechał w moją Viole, to nic by jej nie było. Dojechałaby bezpiecznie do domu. Cholera! Przecież mogłem z nią jechać. Mogłem wcześniej wyjechać z nią z tych sklepów.
- Skarbie, proszę cię obudź się... - mój głos po każdym słowie się coraz bardziej załamywał - Tak bardzo cię przepraszam...
Usłyszałem, jak ktoś otwiera drzwi. Lekko odwróciłem się w tamtym kierunku i spojrzałem na pielęgniarkę.
- Proszę pana, jest już 19.30... Już spory czas po odwiedzinach i.. - nie wiedziała co dalej mówić. Kiwnąłem głową i odwróciłem się do Violi. Musnąłem jej usta, a następnie czubek głowy.
- Przyjdę jutro, kochanie.. - ścisnąłem jej dłoń - Kocham cię - przejechałem po jej włosach i wyszedłem z sali. Pielęgniarka posłała mi współczujące spojrzenie, na które nie odpowiedziałem. Wyszedłem ze szpitala i pojechałem do mieszkania.
Otworzyłem drzwi dużego domu. NASZEGO domu. Stanąłem w drzwiach i zapaliłem światło. Rozejrzałem się po pustym i cichym domu. Gdy jej ty nie ma jest strasznie cicho, zbyt cicho. To jest strasznie przytłaczające. Nie widzę jak biega po domu, jak wychodzi z łazienki, a kropelki wody spakują jej z wilgotnego ciała, jak krząta się po kuchni i pichci pyszny obiad, jak leży na kanapie i wczytuje się w ulubioną książkę. Nie słyszę jak jej śliczny głos rozbrzmiewa po pomieszczeniach, jak dźwięk pianina uspokaja mnie i wycisza, jak jej ciche śpiewy kładą mnie do snu, jak jej śmiech przyspiesza bicie mojego serca. Te wszystkie dni to dla mnie wieczność. Przez całe dnie przesiaduje w szpitalu. Budzę się z nadzieją, że dziś jest dzień w którym ona się obudzi, a gdy wracam do pustego domu czuję się zawiedziony, samotny, pozbawiony radości. Chciałbym znów ujrzeć jej prześliczne, błyszczące oczy i poczuć ten przyjemny dotyk i zapach. Chciałbym znów z nią rozmawiać i dzielić myślami albo snami tak, jak robiliśmy to każdego ranka. Chciałbym budzić się i robić jej śniadanie do łóżka, żeby móc ujrzeć jej cudowny uśmiech, którego tak bardzo mi brakuje.
Wchodząc do sypialni, ściągam swoją koszulkę, spodnie, skarpetki tak, że zostaje w samych bokserkach i kładę się na łóżko. Spoglądam na puste miejsce obok mnie i ze smutkiem odwracam głowę w stronę sufitu. Wstałem z łóżka i podszedłem do szafy. Otworzyłem część Violi i przejechałem dłonią po jej ciuchach. Chwyciłem w dłonie jej jasny sweterek i przyciągnąłem go do siebie. Z powrotem wróciłem do łóżka i z przyciśniętym swetrem do policzka, próbowałem zasnąć.
Po jakiś 3-4 godzinach spania, wstałem i poszedłem pod szybki prysznic. O godzinie 7 wszedłem w samych bokserkach do kuchni i nalałem sobie soku. Wypiłem duszkiem szklankę i ruszyłem z powrotem do sypialni się ubrać. Przeszedłem do garderoby i wziąłem białą bluzkę, czarną bluzę i ciemne spodnie. Ubrałem się szybko, umysłem zęby i pojechałem do szpitala. Po drodze wjechałem do kwiaciarni i kupiłem bukiet tulipanów. Jedne z ulubionych kwiatów Violi. Po 30 minutach szedłem już w kierunku jej sali. Kiwnąłem głową w kierunku jednej z pielęgniarek Violi i wszedłem do sali numer 023. Zamknąłem powoli i cicho drzwi z podszedłem do jej łóżka.
- Kupiłem ci dzisiaj tulipany - delikatnie się uśmiechnąłem. Musnąłem jej policzek i odkładając kwiaty, usiadłem na krześle obok łóżka. Powoli, jakby bojąc się, że mogę jej coś zrobić, chwyciłem jej rękę i zacząłem zataczać delikatnie małe kółeczka na wierzchu jej dłoni.
- Wiesz, dzisiaj znów nie mogłem spać... Cały czas brakuje mi ciebie obok.. - nachyliłem się na nią i uniosłem jej rękę. Musnąłem wargami jej dłoń i przejechałem opuszkiem palca po jej policzku.
- Nawet nie wiesz ile bym dał, żebyś się w końcu obudziła, kochanie... - szepnąłem cicho i czekałem na jakąś reakcję z jej strony, której i tak się w ogóle nie doczekałem.

***
Tam, tam, tam! Napisałam dla was One Shot z okazji 150 tys wyświetleń!! Boże to jest jakieś szaleństwo! Bardzo wam dziękuje, za tyle wyświetleń i jestem bardzo ale to bardzo wam wdzięczna! Gdyby nie wy, to nigdy bym nie zaczęła pisać, a szczególnie bym nie kontynuowała tego co robię i nie odniosła takiego sukcesu. Dla niektórych to może nic, ale dla mnie to naprawdę dużo. Wszystko zaczęło się od tego bloga, od was, czyli moich pierwszych czytelników. Dzięki wam zaczęłam dalej pisać, coraz to więcej. Na wattpadzie prowadzę już dwie książki, a w zanadrzu mam jeszcze kilka. 
Nie wiem jak mam wam dziękować, za to że jesteście. Jesteście na prawdę niesamowici! Trochę ciężko będzie mi się rozstawać z tym blogiem ale kiedyś będzie trzeba :c

Ps. W tych obliczeniach godzin, minut i sekund, tam na początku mogłam się pomylić w obliczeniach za co przepraszam. Cóż matematyczką to ja nie jestem :D 

wtorek, 17 marca 2015

Rozdział 48 "Nie ma o czym rozmawiać"

- Josh.. Moglibyśmy.. - mój ojciec nie mógł się wysłowić... O co tu chodzi?
- Nie - powiedział stanowczo i położył dłoń w dole moich pleców - Chodź Viola.. Mieliśmy porozmawiać - szepnął tuż obok mojego ucha i popchnął lekko, żebym się ruszyła.
- Josh.. - nie dokończył, gdy chłopak posłał w jego stronę groźne spojrzenie. Weszliśmy do mojego pokoju. Usiadłam na łóżku a Josh zamknął drzwi. Stał plecami do mnie, a ja przymknęłam powieki i odważyłam się zadać to pytanie.
- Josh, kim ty jesteś..? - zapytałam cicho, chociaż już podejrzewałam.
- Viola ja.. - zaczął niepewnie i przeczesał nerwowo włosy, chodząc po pokoju.
- Nie mogę uwierzyć, że mi nie powiedział.. - szepnęłam do siebie i powstrzymywałam łzy. Josh usiadł obok mnie i spuścił wzrok, splątując dłonie na swoim karku. Ile jeszcze tajemnic ma przede mną ojciec?
- W rodzinie byłem wpadką.. Gdy byłem mały, rodzice i reszta rodziny zawsze chwalili Lucasa - przymknęłam powieki gdy zaczął mówić i moje przypuszczenia się spełniły - Ojciec zawsze uznawał jego za najlepszego syna.. Mama kochała nas obu i gdy ty się urodziłaś ciebie też obdarowała taką sama miłością. German uważał ciebie za ósmy cud świata.. I taka byłaś i jesteś - uśmiechnął się delikatnie - Pamiętam jak się z tobą bawiłem, jak przy mnie się śmiałaś... Gdy miałaś może roczek albo dwa ja kończyłem 10 lat. Rodzice zapomnieli o urodzinach, bo zajęli się tobą i edukacją Lucasa... Później zaczęli zapominać coraz więcej i więcej rzeczy związanych ze mną.. W dniu mojej ucieczki pokłóciłem się z Germanem... Strasznie się pokłóciliśmy o to, że przyszedłem późno w nocy i czuć było ode mnie papierosy i alkohol.. To były dwa dni przed moimi 14 urodzinami. Wiedziałem, że kolejny raz zapomną i kumple urządzili mi małą imprezę. Chciałem wtedy przestać o tym wszystkim myśleć. Dlatego się schlałem - zaśmiał się delikatnie - Pamiętam jak powiedział mi, że jestem porażką i jego błędem za który musi odpowiadać.. - po moim policzku poleciała łza, a za nią kolejne i kolejne - Tej nocy nie wytrzymałem. Musiałem odejść. Gdy już wszyscy poszli spać, ja zacząłem się pakować. Po cichu spakowałem do torby najbardziej potrzebne mi rzeczy, wziąłem dokumenty, pieniądze, telefon i wyszedłem z pokoju. Wtedy usłyszałem, jak zaczynasz trochę popłakiwać.. Odłożyłem torby i poszedłem do twojego pokoju. Pamiętam nadal te szeroko otwarte oczy. Wziąłem cię na ręce i przytuliłem. Pytałaś się mnie gdzie idę i dlaczego odchodzę.. Miałaś zaledwie 5 lat, a byłaś taka mądra i spostrzegawcza. Przeprosiłem cię i obiecałem, że będę cię chronić.. Gdy już usnęłaś mi na rękach, odłożyłem cię i pożegnałem się z tobą, a następnie opuściłem dom.. Wiem, że to była właściwa decyzja... Nie żałuję jej.. Miesiąc po napadzie na ciebie, gdy Damian mi o tym powiedział, wpadłem w furię i chciałem ich pozabijać.  Gdy mnie nie było w pobliżu, byłem w innym kraju albo coś, to Damian miał na ciebie oko. Mówił mi o wszystkim i byłem zły, gdy dowiedziałem się, jak traktuje cię German... Jeszcze bardziej go znienawidziłem i wiedziałem, że mu nie wybaczę... Przyjechałem tu i od czasu kiedy to wszystko się stało, to już więcej nie spuszczałem cię z oka. Jeździłem za tobą i Germanem, pilnowałem i obserwowałem każdego, kto się do ciebie zbliży - wzruszył ramionami - Tak jakoś to wszystko się potoczyło.. - patrzał się tępo w ziemie i zaczął machać nogami. Pokręciłam głową, gdy zalała mnie kolejna fala łez, której już nie mogłam powstrzymać.
- Nie mogę uwierzyć w to, że ojciec kolejny raz mnie okłamał i zataił przede mną prawdę o mojej rodzinie... - zaczęłam cichym i łamliwym głosem - Wydaje mi się, że w ogóle nie znam mojego taty.. - nie wytrzymałam i wybuchłam płaczem. Josh momentalnie mnie do siebie przytulił. Zaczęłam płakać w jego ramie i przepraszać za wszystko.
- Ej.. Nie płacz i nie przepraszaj.. - ucałował czubek mojej głowy - To ja powinienem cię przepraszać- oderwałam się od niego i zmarszczyłam brwi.
- Co? Nie... - zaczęłam, ale mi przerwał. Zaczął kręcić głową.
- Tak bardzo cię przepraszam, że zostawiłem cię samą... Później jeszcze ten wypadek Lucasa... Chciałem wtedy wrócić, ale tak strasznie się bałem wam spojrzeć w oczy... Byłem na jego pogrzebie.. Z dala od wszystkich, a później siedziałem dłuższy czas przy jego grobie.. Nawet nie wiesz jak chciałem wrócić do ciebie i pomóc ci ze wszystkim... Gdybym nie uciekł to nic by ci się nie stało...
- Nie.. Przestań tak mówić, błagam... - szepnęłam. Starłam z jego policzków łzy, a on mocno się we mnie wtulił.
- Cholernie za tobą tęskniłem.. - szepnął w moje włosy.
- Cieszę się, że ciebie mam - również szepnęłam i delikatnie się uśmiechnęłam.
- Możemy jechać do Lucasa? - zapytał cicho i niepewnie.
- Tak.. Oczywiście, że tak.. - Josh wstał i pociągnął mnie za sobą. Splótł nasze palce i razem wyszliśmy z pokoju. Na dole spotkaliśmy tatę, który wstał z sofy, gdy tylko zeszliśmy ze schodów.
Josh mocniej ścisnął moją rękę, a jego sylwetka się napięła. Tata przeniósł spojrzenie na mnie, a jego twarz pobladła.
- Vilu.. - zaczął cicho. Pokręciłam tylko głową i delikatnie popchnęłam Josh'a. Chłopak ruszył do drzwi, nadal patrząc surowo na Germana. Wyszliśmy z domu i wsiedliśmy do srebrnego audi r6, należącego do Josh'a. Po 15 minutach staliśmy już na górce. Wtuliłam się w bok Josh'a, a on objął mnie ramieniem i razem staliśmy tak, patrząc na zdjęcie Lucasa. Staliśmy tak jakiś czas, a gdy zrobiło się już chłodniej, Josh zaprowadził mnie do auta. Byłam cholernie zmęczona tym dniem... jak na mnie to ostatnio za dużo się dzieje... Usiadłam na fotelu i pozwoliłam swoim powieką opaść, a umysłowi i ciału zapaść w błogi sen..

/Josh/

Zajechałem pod dom Violi i zgasiłem silnik. Odwróciłem się w stronę dziewczyny i uśmiechnąłem się pod nosem, gdy zobaczyłem, że zasnęła. Widać było, że jest wykończona. Za dużo się ostatnio dzieje. Wysiadłem z samochodu i obszedłem go dookoła. Otworzyłem drzwi pasażera i pochylając się, odpiąłem jej pas. Delikatnie wsunąłem rękę za jej plecy, a drugą pod jej kolana i uniosłem do góry, wyciągając ją z auta. Zamknąłem nogą drzwiczki i poszedłem w stronę wejścia. Wszedłem drzwiami od strony kuchni, gdyż tam łatwiej było mi otworzyć. Wszedłem do środka i skierowałem się w stronę schodów.
- Josh.. - usłyszałem za sobą. Lekko się odwróciłem i spojrzałem na Germana.
- Viola zasnęła.. - szepnąłem i nie czekając na od powiedź poszedłem do jej pokoju. Delikatnie ułożyłem ją na łóżku i zdjąłem jej buty. Zdecydowanie nie będzie jej wygodnie w tym ubraniu. Zdjąłem jej spodnie z lekkim trudem, ale zdjąłem. Następnie zdjąłem jej bluzkę i ukazał mi się jej stanik sportowy. W sumie lepiej, że go ma, bo nie będę musiał się pozbywać bielizny. Teraz wystarczy jakaś koszulka. Zastanowiłem się chwilę i w końcu zdecydowałem się oddać moją. Zdjąłem bluzę, a następne bluzkę i delikatnie nałożyłem ją na ciało Violi. Dobrze, że przed przyjazdem do niej zmieniłem bluzkę. Ubrałem bluzę i zapiąłem ją. Spojrzałem jeszcze raz na Viole i złożyłem lekki pocałunek na jej czubku głowy, następnie wyszedłem z jej pokoju. Powoli i cicho zamknąłem drzwi i szedłem na dół. Zatrzymałem się przy końcówce schodów i momentalnie poczułem jak moje mięśnie się napinają. German patrzył na mnie i od razu wstał. Zmrużyłem oczy na jego zachowanie.
- Josh porozmawiajmy... - powiedział cicho. Zaśmiałem sie pod nosem i pokręciłem głową.
- Nie ma o czym rozmawiać - wzruszyłem ramionami i przybrałem obojętny wyraz twarzy- To co miałeś do powiedzenia, to powiedziałeś 7 lat temu -ominąłem go i ruszyłem do drzwi. Zatrzymałem się przy drzwiach i odwróciłem w jego stronę.
- Tak przy okazji, to Viola o wszystkim już wie i jeśli jeszcze raz będzie cierpiała z twojego powodu, przez twoje gówniane kłamstwa, których masz pewnie jeszcze sporo, to przysięgam, że zrobię wszystko, żeby trzymać ją z dala od ciebie - powiedziałem z poważną miną. Zmierzyłem do spojrzeniem i z grymasem na twarzy wyszedłem z domu.

~.~
Długo nie było ale cóż... Nie mam pojęcia kiedy będzie kolejny rozdział, tym bardziej, że mam teraz mnóstwo sprawdzianów i muszę się solidnie przyłożyć do nich. Do tego przyjmuje leki przez które niestety jestem bardziej zmęczona, senna <skutek uboczny> i trudniej jest mi pisać jak o godzinie 18-19 chce się już kłaść ... :c 

UWAGA TAKA MAŁA INFORMACJA 
Nie wiem ile osób to przeczyta i czy wgl ktoś czyta te notki xd Ale sprawa jest taka, że gdy skończę to opowiadanie, to będzie ostatnie jakie napiszę na tym blogu.  

niedziela, 1 marca 2015

Rozdział 47 "Wiem wszystko..."

Pojechałam z Josh'em pod dom i zgasiłam silnik. Zeszłam z motoru i zdjęłam kask. Josh siedział nadal na motorze i patrzał się na dom.
- Schodzisz? Czy zamierzasz tak siedzieć tu całą wieczność? - zapytałam rozbawiona jego miną. 
- A.. C-czy - odchrząknął - Czy twój ojciec jest?- zapytał normalnym głosem. Zmarszczyłam brwi.
- Tak? Nie? Nie wiem, może jest w domu a może pojechał z Ramallo na jakieś zebranie - wzruszyłam ramionami. 
- A twoja gosposia... - pomyślał chwilę - Olga? - okej zaczynam się bać.. Skąd on wiedział jak ma na imię moja gosposia? 
- Tak.. Chyba, że poszła na zakupy - popatrzyłam na niego uważnie - Dziwnie się zachowujesz...- mruknęłam.
- Coś ty - prychnął. Zszedł z motoru i stanął obok mnie - Wydaje ci się - uśmiechnął się, ale w jego oczach dostrzegłam dziwny błysk.. Strach? Obawę? Zdenerwowanie? Sama nie wiem.. Powiedziałam ciche "Okej" i weszliśmy do domu.
- Już jestem! - krzyknęłam zamykając drzwi. 
- O! Viola mój skarbeczek wrócił - do salonu weszła Olga i mnie mocno przytuliła. Gdy się odsunęła, spojrzała na Josh'a i zmrużyła oczy. 
- A! To jest mój.. - co mam o nim powiedzieć? Mój ochroniarz? - przyjaciel - przytaknęła i uważnie go obserwowała.
- Kogoś mi przypominasz.. - mruknęła Olga. Spojrzałam na Josh'a, a on wzruszył ramionami i się uśmiechnął.
- My idziemy na górę Olga - zaśmiałam się i poszliśmy razem na górę. Chłopak szedł przodem i wszedł do mojego pokoju. Uniosłam wysoko brwi i weszłam za nim. Rzucił się na łóżko i westchnął przeciągle. Trzasnęłam drzwiami, a on zaskoczony uniósł się na łokciach i spojrzał na mnie szeroko otwartymi, ze zdziwienia oczami. 
- Dobra! Gadaj mi do cholery co tu się dzieje?! - uniosłam głos - Dlaczego się tak denerwowałeś, przed wejściem do domu? Skąd znasz imię mojej gosposi? Skąd wiesz gdzie jest mój pokój?! - splotłam ręce na klatce i zmrużyłam oczy patrząc na niego. 
- Denerwowałem się dlatego bo... Bo co miałabyś powiedzieć ojcu, czy komukolwiek w tym domu? Kim dla ciebie jestem? Imię twojej gosposi  było napisane w papierach, a pokój jak i cały twój dom znam na pamięć, bo w końcu jestem twoim ochroniarzem- wzruszył ramionami i ponowie rozłożył się na łóżku. Spojrzałam na niego i poczułam się jak totalna idiotka... No tak, przecież ma o mnie każdą informację ... 
- Przepraszam.. - mruknęłam, a on posłał mi pytające spojrzenie - Za ten wybuch... Po prostu trochę mnie to przerasta - zaśmiałam się nerwowo i usiadłam obok niego. Josh posłał mi łagodny uśmiech. 
- Jedyne pomieszczenie, jakie nie jest mi i w ogóle nam wszystkim znane, to pokój na poddaszu... Zawsze był zamknięty i nie wiedzieliśmy co tam jest- mruknął.
- Skąd wiedzieliście, że jest zawsze zamknięty? 
- Sprawdzaliśmy to kilka razy - wzruszył ramionami, a ja rozszerzyłam oczy. Oni tu byli?! Kiedy?! Jak?! Gdzie?! 
- Chcesz zobaczyć co tam jest..?- zapytałam cicho.. W sumie nie wiem czemu mu to chcę pokazać... Pokiwał głową, cały czas patrząc mi w oczy. Wstaliśmy i skierowaliśmy się do drzwi, prowadzących na poddasze. Stanęliśmy obok nich. Wzięłam głęboki wdech i chwyciłam mój naszyjnik z kluczem. Josh przyglądał mi się uważnie. Przekręciłam kluczyk w zamku i powoli otworzyłam drzwi. Weszłam do środka, a za mną szedł Josh. Weszliśmy kilka schodków na górę i stanęliśmy w pokoju..
Może mi się wydawało, a może nie, ale Josh wciągnął powietrze.
- To pokój mojej mamy... - powiedziałam cicho. Josh zaczął chodzić po pokoju, dotykał delikatnie jej rzeczy i na koniec wziął jej zdjęcie, ze mną na rękach. Delikatnie sie uśmiechnęłam, a Josh nic nie mówił.
- Zmarła gdy miałam 7 lat w..
- Wiem.. - szepnął i nie dał mi dokończyć - Wszystko wiem... - jego głos nie był głośniejszy od szeptu. Przejechał kciukiem po zdjęciu, a ja patrzałam na to wszystko i nie wiedziałam co powiedzieć. Nie wiem jak długo tak stał i wpatrywał się w zdjęcie.
- Josh - powiedziałam niepewnie. Po kilku sekundach potrząsnął głową i odłożył zdjęcie. Spojrzał na mnie, a jego oczy zrobiły się przeszklone.
- Przykro mi z powodu twojej mamy... - powiedział szybko - Wiesz ja już muszę iść - wskazał na drzwi i szybko wyszedł. Stałam jak wmurowana w ziemie, z otwartą buzią. Usłyszałam po kilku sekundach zamykanie drzwi. Co to miało być?!
Po kilku minutach wyszłam z pokoju i chwyciłam telefon. Zbiegłam na dół i w tym samym momencie do domu wszedł tata. Miał nie zbyt wesoły wyraz twarzy. Chciał coś powiedzieć, ale pokazałam mu gestem ręki, żeby na chwilkę był cicho. Wybrałam dobrze znany mi już numer i zadzwoniłam. Po dwóch sygnałach usłyszałam jego głos.
- Co tam, mała? - zapytał wesoło.
- Damian musisz mi powiedzieć wszystko co związane z Josh'em - powiedziałam szybko, a tata wciągnął głośno powietrze i jego sylwetka się napięła. O co dzisiaj wszystkim chodzi?! Zmrużyłam oczy patrząc na ojca.
- Dobra, ale zależy co chcesz wiedzieć - odpowiedział powoli i ostrożnie.
- Będę za 15 minut - rozłączyłam się.
- Jadę do Damiana - oznajmiłam tacie - Jeśli nie wrócę na noc to jestem u niego - przytuliłam go, a on nic nie powiedział. Wyszłam nie czekając na odpowiedź i wsiadłam na motor. Pewnie Damian mnie opieprzy za ubiór w jakim jeżdżę, ale cóż...
Po kilkunastu minutach byłam u niego i weszłam bez pukania, jak do siebie.
- Damian! - zawołałam.
- W kuchni! - odkrzyknął, a ja od razu ruszyłam w tamtym kierunku. Siedział przy wyspie a przed nim leżało pudełko otwarte pudełko pizzy, a obok drugie zamknięte.
- Siadaj i jedz - mówił z pełną buzią i otworzył drugie pudełko. Usiadłam i chwyciłam kawałek pizzy. Uwielbiam pizze... Damian wstał i podszedł do jednej szafki. Wyciągnął dwie duże szklanki, a z drugiej wziął pepsi i rozlał po szklankach. Postawił przede mną jedną i usiadł obok.
- Ależ niezdrowo - zaśmialiśmy się.
- Tobie raczej to potrzebne - powiedział i dźgnął mnie w bok, na co się wykrzywiłam ze śmiechem.
- Więc... Josh... - powiedziałam niepewnie. Wiedziałam, że Damian przedłuża wszystko i próbuje zmienić temat mojego przyjazdu, czyli coś jest na rzeczy. Westchnął przeciągle i posłał mi niepewne spojrzenie.
- Josh urodził się tutaj, w Buenos Aires, uciekł z domu w wieku 14 lat i trafił pod jakiejś rodziny - wzruszył ramionami.
- Dlaczego uciekł ? - zapytałam.
- To on powinien ci odpowiedzieć a nie ja... - spojrzał na mnie. Z jego oczu nie mogłam nic wyczytać.
- A jego biologiczni rodzice? Jak się nazywali?
- Violetta... On nie lubi o tym rozmawiać... Powiedział mi to po 4 latach przyjaźni, a znam go od jakiś 7-8 lat - pokręcił głową - Po prostu to jest dla niego trudne i musi sam ci o tym powiedzieć.
- Tak długo się znacie?! - zdziwiłam się - to ile wy macie lat - zaśmiałam się i wzięłam kęs pizzy.
- 24 w tym roku - prawie się zadławiłam pizzą. Otworzyłam szeroko oczy. Od jest ode mnie 7 lat starszy?! No bez jaj!
- Wow.. Dałabym ci nie więcej niż 20 - zaśmialiśmy się i dalej jedliśmy pizze. Nie rozmawialiśmy więcej o Josh'u, co bardzo rozluźniło Damiana. Około godziny 20.30 zaparkowałam pod domem. Weszłam do środka i skierowałam się w stronę swojego pokoju. Westchnęłam przeciągle, gdy usłyszałam dzwonek w połowie drogi. Odwróciłam się i poszłam otworzyć drzwi.
- Josh... - powiedziałam cicho, widząc go za drzwiami. Miał przekrwione oczy. On płakał?
- Viola ja... Chciałem z tobą porozmawiać - mówił cicho i niepewnie.
- Yy... Tak, jasne... Chodź do mnie do pokoju - otworzyłam szerzej drzwi zapraszając go. Skierowaliśmy się do mojego pokoju w ciszy.
- To będzie dla mnie trochę ciężka rozmowa... - szepnął. Chwyciłam barierkę i weszłam na pierwszy schodek a Josh za mną.
- Josh.. - odwróciliśmy się w stronę mojego ojca. Miał zszokowaną minę, a sylwetka Josh'a się napięła - Nie wierze... Minęło tyle czasu.. - tata mówił cicho. Patrzałam to na jednego, a to na drugiego. Co tu się dzieje?

***
Tak jak obiecałam rozdział dłuższy i jest szybciej :) Jutro szkoła i koniec Ferii... buuuuuuuu! :c Będę próbowała pisać częściej ale wiecie jak to jest... Ugh.. Będę próbowała ale niczego nie obiecuje! :*
Kocham was <3 

piątek, 27 lutego 2015

Rozdział 46 "Ona oszalała!"

Powoli odwróciłam się i odetchnęłam z ulgą, gdy zobaczyłam Josh'a. Uśmiechnął się i usiadł obok mnie. Wyjęłam słuchawki i spojrzałam na niego.
- Pomyślałem, że potrzebujesz pomocy, ale z tego co widzę to świetnie sobie radzisz - zaśmiał się patrząc na motor.
- Taa.. Jak byłam mała to brat mnie trochę uczył, a później moja kuzynka mnie nauczyła i tak jakoś bardzo to polubiłam... - wzruszyłam ramionami. Ponownie zaczęłam naprawiać maszynę i jakoś nie przeszkadzała mi jego obecność.
- Widać, że lubisz pobrudzić sobie rączki - powiedział. Zaśmiałam się cicho, gdy zobaczyłam swoje ręce.
- Przyszedłeś tu się ze mnie nabijać, czy chodź trochę mi pomożesz? - zapytałam patrząc na niego rozbawiona. Pokiwał ze śmiechem głową i zaczął mi pomagać. Naprawa zajęła nam pół dnia. Do tego czekaliśmy trzy godziny na nowe części. Z dobrym napiwkiem pojawiły się szybciej. Gdy skończyliśmy dochodziła godzina 17.
- Dobra sprawdzimy jak działa.. - powiedziałam cicho i założyłam kask. Jechałam w bluzce na krótki rękaw i dżinsach. Nie chciało mi się zakładać kombinezonu.
- Wo Wo Wo.. - Josh złapał mnie za ramie gdy wsiadałam na maszynę. Uniosłam szybkę na kasku i spojrzałam na niego uniesionymi brwiami.
- Nie zapomniałaś czegoś? - zapytał wskazując na mój strój. Przewróciłam oczami i wskazałam na pudełko kawałem za mną.
- Mógłbyś mi podać? - zapytałam a on kiwnął głową i ruszył w kierunku skrzynki. Pokręciłam rozbawiona głową.. Chłopacy są tak naiwni.... Odpaliłam maszynę i szybko odjechałam. Wjechałam na tor i zaczęłam jeździć. Cieszyłam się jak głupia, gdy widziałam, że motor sprawuje się świetnie. Nawet lepiej zanim został rozwalony. Patrzałam jak Josh zakłada ręce za głowę ze zdenerwowania. Zaśmiałam się i dalej jeździłam.

/Leon/
Podjechałem na tor. Wiedziałem, że znajdę tu Viole. Usłyszałem odgłos motoru. Zmarszczyłem brwi i wysiadłem z auta. Poszedłem w kierunku odgłosów i zobaczyłem Josh'a.
- Gdzie jest Violetta? - zapytałem podchodząc do niego. Spojrzał na mnie wkurzony i wskazał ręką na tor. Rozszerzyłem oczy widząc jak jeździ. Znaczy jak ubrana jest.
- Czy ona oszalała! - wydarłem się i przeskoczyłem murek. Przecież jak teraz by straciła panowanie nad maszyną i miała by wypadek, to to źle by się dla niej skończyło. Chwyciłem jeszcze małe gówno do komunikacji. Nacisnąłem guzik, dzięki któremu można porozumieć się z kierowcą.
- Violetta w tej chwili wyhamuj!- wydarłem się.
- Boże.. Co się drzesz człowieku?! - po chwili wyłoniła się z zakrętu i zaczęła zwalniać. Stanęła przede mną i ściągnęła kask. Posłałem jej groźne spojrzenie.
- Co tam? - zapytała jak by nigdy nic, a we mnie się gotowało.
- Co ci strzeliło do głowy!? Zwariowałaś, żeby tak jeździć!? - wydarłem się a ona uniosła brwi. Ale po chwili była zła.
- Przecież nic mi się nie stało, więc nie rób problemu - warknęła.
- Przy takiej prędkości, bez kombinezonu, mogłaś się zabić! Czy ty tego nie rozumiesz?! - zacząłem wymachiwać rękami.
- Nie musisz się zając Larą czy coś tam innego, tylko stać tu i drzeć się na mnie bez powodu?! - wydarła się.
- A więc o to chodzi! O pieprzoną zazdrość! Na prawdę musisz być taka dziecinna, że widząc mnie z kimś innym narażasz własne życie?! - zaśmiałem się, ale od razy przestałem, gdy zobaczyłem jej smutek w oczach.
- Widocznie nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak to boli... - powiedziała cicho i włączyła motor.
- Violetta.. - zacząłem ale mi przerwała machnięciem ręki.
- Daj spokój - pokręciła głową - Jestem za dziecinna na rozmowę - założyła kask i odjechała. Stanęła przy Josh'u. Coś do niego powiedziała, na co on pokiwał głową i wsiadł na motor, który od razu odjechał. Miałem ochotę sam sobie strzelić z liścia. Oczywiście musiałem palnąć jakąś głupotę... Cały ja!...

***
Rozdział krótki ale postaram się napisać dłuższy jutro.. Chociaż nie obiecuje! :D