środa, 29 lipca 2015

Rozdział 49

Obudziły mnie promienie słońca, które przebijały się przez zasłonę. Przeciągnęłam się na łóżku, ale po chwili zmarszczyłam brwi. Jak ja się tu znalazłam? Byłam przy grobie Lucasa z Joshem i chyba musiałam zasnąć w drodze powrotnej. Zaraz poczułam wściekłość i żal do ojca.. Okłamał mnie. Kolejny raz. Ile jeszcze przede mną ukrywa? Wstałam z łóżka i wykonałam poranną toaletę i ubrałam się. Rozczesałam włosy i wzięłam moją kurtkę na motor. Zbiegłam na dół i wzięłam głęboki wdech. Tata siedział przy stole i czekał na śniadanie. Muszę być silna. Usiadłam kawałek od niego i w tym samym momencie do kuchni weszła Olga z śniadaniem. Położyła na stole i uśmiechnęła się do mnie, co od razu odwzajemniłam.
- Violu możemy.. - zaczął cicho mój tata, ale od razu mu przerwałam.
- Nie. Nie chcę teraz, ani w najbliższym czasie z tobą rozmawiać. Oszukałeś mnie. Po raz kolejny zataiłeś przede mną to, że mam rodzinę. Jak można nie powiedzieć prawdy, że ma się rodzeństwo?! Jak można być takim człowiekiem?! - uniosłam głos i spojrzałam na niego z wyrzutem.
- Daj mi to wytłumaczyć...
- Tutaj nie ma co tłumaczyć! Spieprzyłeś sprawę! Po raz kolejny - zaśmiałam się sztucznie - Jak ma mam ci ufać, jak okłamujesz mnie na każdym kroku? Skąd mam wiedzieć czy nie masz czasem przede mną jeszcze więcej tajemnic? - nie wiedział co powiedzieć. Pokręciłam tylko głową i poszłam do łazienki. Umyłam zęby i spryskałam się perfumami, a następnie wyszłam z domu. Byłam wściekła. Weszłam na motor i otarłam policzki od łez, które poleciały z przypływu złości. Chwyciłam kas i już miałam nałożyć go na głowę, gdy usłyszałam ten głos.
- Viola? - Leon szedł ze zmarszczonymi brwiami w moją stronę. Nie rozmawiałam z nim od naszej ostatniej kłótni. Czyli jakieś 3 dni temu.
- Leon... Na prawdę wybrałeś sobie zły moment na rozmowę albo raczej kłótnie - mój głos był zmęczony.  Pokręciłam głową i uniosłam kask ale on zatrzymał moją rękę.
- Co się stało? - zapytał cicho i patrzał się na mnie z troską... Troską?!? Jaką troską?! Jeszcze kilka dni temu darł się na mnie i mówił, że jestem dziecinna! Parsknęłam śmiechem i pokręciłam głową.
- Jesteś na prawdę zabawny - mruknęłam i odpaliłam silnik.
- Na prawdę się martwię - złapał mnie za rękę. Patrzałam na nasze dłonie i spojrzałam z delikatnym uśmiechem na niego. Odwzajemnił gest i zbliżył się. Dzieliła nas niewielka odległość.  Gdy już był dość blisko, mój uśmiech zszedł z twarzy.
- Pieprz się - warknęłam i nałożyłam kask. Leon patrzał na mnie zdezorientowany. Odjechałam z piskiem opon i spojrzałam tylko na chwilę w lusterko, jak Leon nadal patrzy się na mnie. Chciałam jechać jak najdalej i się oderwać od wszystkiego.
Stanęłam na stacji benzynowej i zatankowałam. Wyciągnęłam telefon i wybrałam numer mojego brata. Trudno mi się do tego przyzwyczaić

- Co tam siostrzyczko? - zapytał wesołym głosem.
- Cześć braciszku. Mówiłeś kiedyś, że masz jacht i serfujesz..
- Tak... - jego głos był niepewny - I co w związku z tym?
- Czy miał byś ochotę zabawić siostrzyczkę?
- Oczywiście,  że tak! Wjadę po ciebie za chw..
- Nie. Mnie już nie ma w mieście. Jestem w połowie drogi na przystań.
- Okej..? - zaśmiał się - W którym miejscu jesteś? 
- W tej chwili na stacji, ale właśnie skończyłam tankować, więc spotkamy się już na przystani.
- Dobrze. To jak już będziesz na miejscu to idź już na jacht. Zaraz będę - słychać było trzask drzwi i szum wiatru, czyli właśnie wyszedł z domu.
- Ale skąd mam wiedzieć, który to jacht?
- Uwierz mi, będziesz wiedzieć - i rozłączył się. Westchnęłam i schowałam telefon do kieszeni. Wsiadłam na motor i odpaliłam silnik. Jechałam jeszcze jakieś 20 minut i stanęłam przy przystani. Było teraz mało ludzi. Zdjęłam kask i zaczęłam iść po pomoście i oglądałam każdy jacht albo łódkę.  
- Skąd ja mam do cholery wiedzieć który to jacht... - mruknęłam do siebie i w tym samym momencie stanęłam jak wryta w ziemie. Patrzałam się na jasny, z brązowymi paskami po bokach, spory jacht. Na przodzie napisane było dużymi literami imię. Moje imię. 
Duże, lekko pochylone litery tworzyły imię "VIOLA". Przypomniałam sobie moją rozmowę z Joshem, gdy mówił mi o tym, że jego brat miał łódź... Lucas nazwał swój jacht moim imieniem. Zagryzłam wargę, a w moich oczach zbierały się łzy. Westchnęłam gdy po policzku spłynęła łza. Warga zaczęła drżeć, uniosłam dłoń i zakryłam usta. Padłam na kolana i zaniosłam się szlochem. Płakałam z tęsknoty za Lucasem, z żalu i złości na ojca. Łzy lały się strumieniami, gdy przypomniałam sobie, jak tata potraktował Josha. Płakałam prze to, jaką mam sytuację z Leonem. Przez to, że za nim tęsknię ale nie mogę noc zrobić. Czuje się sama i bezradna.. 

***
Długo nie było... miesiąc nie miałam laptopa ani nic czym mogłabym napisać rozdział. Teraz mam nowy tel i pobrałam apke bloggera wiec mam dostęp :D 
Przepraszam ze od tak polowy rozdziału pisownia jest taka skośna ale nie wiem jak to poprawić xd Apka nie jest bardzo dobra ale daje rade :)) Nie jestem tez pewna czy rozdział jest wystarczająco długi albo czy nie ma błędów bo na tel to trochę ciężko. Ale cóż. . Mam nadzieje ze wam się podoba o ze nadal ktoś to badziewie czyta xd wiem ze trochę zmieniłam postać milej violi i reszty ale tak sobie postanowiłam zmienić xd a co! Haha no to kończąc mam nadzieje ze rozdział następny pojawi się szybciej i ze zobaczę jakieś komentarze :)) To pa! DO następnego!