- Schodzisz? Czy zamierzasz tak siedzieć tu całą wieczność? - zapytałam rozbawiona jego miną.
- A.. C-czy - odchrząknął - Czy twój ojciec jest?- zapytał normalnym głosem. Zmarszczyłam brwi.
- Tak? Nie? Nie wiem, może jest w domu a może pojechał z Ramallo na jakieś zebranie - wzruszyłam ramionami.
- A twoja gosposia... - pomyślał chwilę - Olga? - okej zaczynam się bać.. Skąd on wiedział jak ma na imię moja gosposia?
- Tak.. Chyba, że poszła na zakupy - popatrzyłam na niego uważnie - Dziwnie się zachowujesz...- mruknęłam.
- Coś ty - prychnął. Zszedł z motoru i stanął obok mnie - Wydaje ci się - uśmiechnął się, ale w jego oczach dostrzegłam dziwny błysk.. Strach? Obawę? Zdenerwowanie? Sama nie wiem.. Powiedziałam ciche "Okej" i weszliśmy do domu.
- Już jestem! - krzyknęłam zamykając drzwi.
- O! Viola mój skarbeczek wrócił - do salonu weszła Olga i mnie mocno przytuliła. Gdy się odsunęła, spojrzała na Josh'a i zmrużyła oczy.
- A! To jest mój.. - co mam o nim powiedzieć? Mój ochroniarz? - przyjaciel - przytaknęła i uważnie go obserwowała.
- Kogoś mi przypominasz.. - mruknęła Olga. Spojrzałam na Josh'a, a on wzruszył ramionami i się uśmiechnął.
- My idziemy na górę Olga - zaśmiałam się i poszliśmy razem na górę. Chłopak szedł przodem i wszedł do mojego pokoju. Uniosłam wysoko brwi i weszłam za nim. Rzucił się na łóżko i westchnął przeciągle. Trzasnęłam drzwiami, a on zaskoczony uniósł się na łokciach i spojrzał na mnie szeroko otwartymi, ze zdziwienia oczami.
- Dobra! Gadaj mi do cholery co tu się dzieje?! - uniosłam głos - Dlaczego się tak denerwowałeś, przed wejściem do domu? Skąd znasz imię mojej gosposi? Skąd wiesz gdzie jest mój pokój?! - splotłam ręce na klatce i zmrużyłam oczy patrząc na niego.
- Denerwowałem się dlatego bo... Bo co miałabyś powiedzieć ojcu, czy komukolwiek w tym domu? Kim dla ciebie jestem? Imię twojej gosposi było napisane w papierach, a pokój jak i cały twój dom znam na pamięć, bo w końcu jestem twoim ochroniarzem- wzruszył ramionami i ponowie rozłożył się na łóżku. Spojrzałam na niego i poczułam się jak totalna idiotka... No tak, przecież ma o mnie każdą informację ...
- Przepraszam.. - mruknęłam, a on posłał mi pytające spojrzenie - Za ten wybuch... Po prostu trochę mnie to przerasta - zaśmiałam się nerwowo i usiadłam obok niego. Josh posłał mi łagodny uśmiech.
- Jedyne pomieszczenie, jakie nie jest mi i w ogóle nam wszystkim znane, to pokój na poddaszu... Zawsze był zamknięty i nie wiedzieliśmy co tam jest- mruknął.
- Skąd wiedzieliście, że jest zawsze zamknięty?
- Sprawdzaliśmy to kilka razy - wzruszył ramionami, a ja rozszerzyłam oczy. Oni tu byli?! Kiedy?! Jak?! Gdzie?!
- Chcesz zobaczyć co tam jest..?- zapytałam cicho.. W sumie nie wiem czemu mu to chcę pokazać... Pokiwał głową, cały czas patrząc mi w oczy. Wstaliśmy i skierowaliśmy się do drzwi, prowadzących na poddasze. Stanęliśmy obok nich. Wzięłam głęboki wdech i chwyciłam mój naszyjnik z kluczem. Josh przyglądał mi się uważnie. Przekręciłam kluczyk w zamku i powoli otworzyłam drzwi. Weszłam do środka, a za mną szedł Josh. Weszliśmy kilka schodków na górę i stanęliśmy w pokoju..
Może mi się wydawało, a może nie, ale Josh wciągnął powietrze.
- To pokój mojej mamy... - powiedziałam cicho. Josh zaczął chodzić po pokoju, dotykał delikatnie jej rzeczy i na koniec wziął jej zdjęcie, ze mną na rękach. Delikatnie sie uśmiechnęłam, a Josh nic nie mówił.
- Zmarła gdy miałam 7 lat w..
- Wiem.. - szepnął i nie dał mi dokończyć - Wszystko wiem... - jego głos nie był głośniejszy od szeptu. Przejechał kciukiem po zdjęciu, a ja patrzałam na to wszystko i nie wiedziałam co powiedzieć. Nie wiem jak długo tak stał i wpatrywał się w zdjęcie.
- Josh - powiedziałam niepewnie. Po kilku sekundach potrząsnął głową i odłożył zdjęcie. Spojrzał na mnie, a jego oczy zrobiły się przeszklone.
- Przykro mi z powodu twojej mamy... - powiedział szybko - Wiesz ja już muszę iść - wskazał na drzwi i szybko wyszedł. Stałam jak wmurowana w ziemie, z otwartą buzią. Usłyszałam po kilku sekundach zamykanie drzwi. Co to miało być?!
Po kilku minutach wyszłam z pokoju i chwyciłam telefon. Zbiegłam na dół i w tym samym momencie do domu wszedł tata. Miał nie zbyt wesoły wyraz twarzy. Chciał coś powiedzieć, ale pokazałam mu gestem ręki, żeby na chwilkę był cicho. Wybrałam dobrze znany mi już numer i zadzwoniłam. Po dwóch sygnałach usłyszałam jego głos.
- Co tam, mała? - zapytał wesoło.
- Damian musisz mi powiedzieć wszystko co związane z Josh'em - powiedziałam szybko, a tata wciągnął głośno powietrze i jego sylwetka się napięła. O co dzisiaj wszystkim chodzi?! Zmrużyłam oczy patrząc na ojca.
- Dobra, ale zależy co chcesz wiedzieć - odpowiedział powoli i ostrożnie.
- Będę za 15 minut - rozłączyłam się.
- Jadę do Damiana - oznajmiłam tacie - Jeśli nie wrócę na noc to jestem u niego - przytuliłam go, a on nic nie powiedział. Wyszłam nie czekając na odpowiedź i wsiadłam na motor. Pewnie Damian mnie opieprzy za ubiór w jakim jeżdżę, ale cóż...
Po kilkunastu minutach byłam u niego i weszłam bez pukania, jak do siebie.
- Damian! - zawołałam.
- W kuchni! - odkrzyknął, a ja od razu ruszyłam w tamtym kierunku. Siedział przy wyspie a przed nim leżało pudełko otwarte pudełko pizzy, a obok drugie zamknięte.
- Siadaj i jedz - mówił z pełną buzią i otworzył drugie pudełko. Usiadłam i chwyciłam kawałek pizzy. Uwielbiam pizze... Damian wstał i podszedł do jednej szafki. Wyciągnął dwie duże szklanki, a z drugiej wziął pepsi i rozlał po szklankach. Postawił przede mną jedną i usiadł obok.
- Ależ niezdrowo - zaśmialiśmy się.
- Tobie raczej to potrzebne - powiedział i dźgnął mnie w bok, na co się wykrzywiłam ze śmiechem.
- Więc... Josh... - powiedziałam niepewnie. Wiedziałam, że Damian przedłuża wszystko i próbuje zmienić temat mojego przyjazdu, czyli coś jest na rzeczy. Westchnął przeciągle i posłał mi niepewne spojrzenie.
- Josh urodził się tutaj, w Buenos Aires, uciekł z domu w wieku 14 lat i trafił pod jakiejś rodziny - wzruszył ramionami.
- Dlaczego uciekł ? - zapytałam.
- To on powinien ci odpowiedzieć a nie ja... - spojrzał na mnie. Z jego oczu nie mogłam nic wyczytać.
- A jego biologiczni rodzice? Jak się nazywali?
- Violetta... On nie lubi o tym rozmawiać... Powiedział mi to po 4 latach przyjaźni, a znam go od jakiś 7-8 lat - pokręcił głową - Po prostu to jest dla niego trudne i musi sam ci o tym powiedzieć.
- Tak długo się znacie?! - zdziwiłam się - to ile wy macie lat - zaśmiałam się i wzięłam kęs pizzy.
- 24 w tym roku - prawie się zadławiłam pizzą. Otworzyłam szeroko oczy. Od jest ode mnie 7 lat starszy?! No bez jaj!
- Wow.. Dałabym ci nie więcej niż 20 - zaśmialiśmy się i dalej jedliśmy pizze. Nie rozmawialiśmy więcej o Josh'u, co bardzo rozluźniło Damiana. Około godziny 20.30 zaparkowałam pod domem. Weszłam do środka i skierowałam się w stronę swojego pokoju. Westchnęłam przeciągle, gdy usłyszałam dzwonek w połowie drogi. Odwróciłam się i poszłam otworzyć drzwi.
- Josh... - powiedziałam cicho, widząc go za drzwiami. Miał przekrwione oczy. On płakał?
- Viola ja... Chciałem z tobą porozmawiać - mówił cicho i niepewnie.
- Yy... Tak, jasne... Chodź do mnie do pokoju - otworzyłam szerzej drzwi zapraszając go. Skierowaliśmy się do mojego pokoju w ciszy.
- To będzie dla mnie trochę ciężka rozmowa... - szepnął. Chwyciłam barierkę i weszłam na pierwszy schodek a Josh za mną.
- Josh.. - odwróciliśmy się w stronę mojego ojca. Miał zszokowaną minę, a sylwetka Josh'a się napięła - Nie wierze... Minęło tyle czasu.. - tata mówił cicho. Patrzałam to na jednego, a to na drugiego. Co tu się dzieje?
***
Tak jak obiecałam rozdział dłuższy i jest szybciej :) Jutro szkoła i koniec Ferii... buuuuuuuu! :c Będę próbowała pisać częściej ale wiecie jak to jest... Ugh.. Będę próbowała ale niczego nie obiecuje! :*
Kocham was <3
Może mi się wydawało, a może nie, ale Josh wciągnął powietrze.
- To pokój mojej mamy... - powiedziałam cicho. Josh zaczął chodzić po pokoju, dotykał delikatnie jej rzeczy i na koniec wziął jej zdjęcie, ze mną na rękach. Delikatnie sie uśmiechnęłam, a Josh nic nie mówił.
- Zmarła gdy miałam 7 lat w..
- Wiem.. - szepnął i nie dał mi dokończyć - Wszystko wiem... - jego głos nie był głośniejszy od szeptu. Przejechał kciukiem po zdjęciu, a ja patrzałam na to wszystko i nie wiedziałam co powiedzieć. Nie wiem jak długo tak stał i wpatrywał się w zdjęcie.
- Josh - powiedziałam niepewnie. Po kilku sekundach potrząsnął głową i odłożył zdjęcie. Spojrzał na mnie, a jego oczy zrobiły się przeszklone.
- Przykro mi z powodu twojej mamy... - powiedział szybko - Wiesz ja już muszę iść - wskazał na drzwi i szybko wyszedł. Stałam jak wmurowana w ziemie, z otwartą buzią. Usłyszałam po kilku sekundach zamykanie drzwi. Co to miało być?!
Po kilku minutach wyszłam z pokoju i chwyciłam telefon. Zbiegłam na dół i w tym samym momencie do domu wszedł tata. Miał nie zbyt wesoły wyraz twarzy. Chciał coś powiedzieć, ale pokazałam mu gestem ręki, żeby na chwilkę był cicho. Wybrałam dobrze znany mi już numer i zadzwoniłam. Po dwóch sygnałach usłyszałam jego głos.
- Co tam, mała? - zapytał wesoło.
- Damian musisz mi powiedzieć wszystko co związane z Josh'em - powiedziałam szybko, a tata wciągnął głośno powietrze i jego sylwetka się napięła. O co dzisiaj wszystkim chodzi?! Zmrużyłam oczy patrząc na ojca.
- Dobra, ale zależy co chcesz wiedzieć - odpowiedział powoli i ostrożnie.
- Będę za 15 minut - rozłączyłam się.
- Jadę do Damiana - oznajmiłam tacie - Jeśli nie wrócę na noc to jestem u niego - przytuliłam go, a on nic nie powiedział. Wyszłam nie czekając na odpowiedź i wsiadłam na motor. Pewnie Damian mnie opieprzy za ubiór w jakim jeżdżę, ale cóż...
Po kilkunastu minutach byłam u niego i weszłam bez pukania, jak do siebie.
- Damian! - zawołałam.
- W kuchni! - odkrzyknął, a ja od razu ruszyłam w tamtym kierunku. Siedział przy wyspie a przed nim leżało pudełko otwarte pudełko pizzy, a obok drugie zamknięte.
- Siadaj i jedz - mówił z pełną buzią i otworzył drugie pudełko. Usiadłam i chwyciłam kawałek pizzy. Uwielbiam pizze... Damian wstał i podszedł do jednej szafki. Wyciągnął dwie duże szklanki, a z drugiej wziął pepsi i rozlał po szklankach. Postawił przede mną jedną i usiadł obok.
- Ależ niezdrowo - zaśmialiśmy się.
- Tobie raczej to potrzebne - powiedział i dźgnął mnie w bok, na co się wykrzywiłam ze śmiechem.
- Więc... Josh... - powiedziałam niepewnie. Wiedziałam, że Damian przedłuża wszystko i próbuje zmienić temat mojego przyjazdu, czyli coś jest na rzeczy. Westchnął przeciągle i posłał mi niepewne spojrzenie.
- Josh urodził się tutaj, w Buenos Aires, uciekł z domu w wieku 14 lat i trafił pod jakiejś rodziny - wzruszył ramionami.
- Dlaczego uciekł ? - zapytałam.
- To on powinien ci odpowiedzieć a nie ja... - spojrzał na mnie. Z jego oczu nie mogłam nic wyczytać.
- A jego biologiczni rodzice? Jak się nazywali?
- Violetta... On nie lubi o tym rozmawiać... Powiedział mi to po 4 latach przyjaźni, a znam go od jakiś 7-8 lat - pokręcił głową - Po prostu to jest dla niego trudne i musi sam ci o tym powiedzieć.
- Tak długo się znacie?! - zdziwiłam się - to ile wy macie lat - zaśmiałam się i wzięłam kęs pizzy.
- 24 w tym roku - prawie się zadławiłam pizzą. Otworzyłam szeroko oczy. Od jest ode mnie 7 lat starszy?! No bez jaj!
- Wow.. Dałabym ci nie więcej niż 20 - zaśmialiśmy się i dalej jedliśmy pizze. Nie rozmawialiśmy więcej o Josh'u, co bardzo rozluźniło Damiana. Około godziny 20.30 zaparkowałam pod domem. Weszłam do środka i skierowałam się w stronę swojego pokoju. Westchnęłam przeciągle, gdy usłyszałam dzwonek w połowie drogi. Odwróciłam się i poszłam otworzyć drzwi.
- Josh... - powiedziałam cicho, widząc go za drzwiami. Miał przekrwione oczy. On płakał?
- Viola ja... Chciałem z tobą porozmawiać - mówił cicho i niepewnie.
- Yy... Tak, jasne... Chodź do mnie do pokoju - otworzyłam szerzej drzwi zapraszając go. Skierowaliśmy się do mojego pokoju w ciszy.
- To będzie dla mnie trochę ciężka rozmowa... - szepnął. Chwyciłam barierkę i weszłam na pierwszy schodek a Josh za mną.
- Josh.. - odwróciliśmy się w stronę mojego ojca. Miał zszokowaną minę, a sylwetka Josh'a się napięła - Nie wierze... Minęło tyle czasu.. - tata mówił cicho. Patrzałam to na jednego, a to na drugiego. Co tu się dzieje?
***
Tak jak obiecałam rozdział dłuższy i jest szybciej :) Jutro szkoła i koniec Ferii... buuuuuuuu! :c Będę próbowała pisać częściej ale wiecie jak to jest... Ugh.. Będę próbowała ale niczego nie obiecuje! :*
Kocham was <3
Cudowny
OdpowiedzUsuńOd razu pomyslalam, ze josh jest brat violi
Ewentualnie ciotecznym, ale sadze, ze rodzonym :D
Ide sie uczyc :/
Czekam :*
cudo i pewnie josh to violi brat
OdpowiedzUsuńWspaniały ♥
OdpowiedzUsuńSuper <3
OdpowiedzUsuńBoski ♥
OdpowiedzUsuńJosh i to jego dziwne zachowanie...
Od razu skumałam, że to jej brat.
Czekam na next.
~Katy♥
boski
OdpowiedzUsuńSuper rozdział :)
OdpowiedzUsuńBoski rozdział :)
OdpowiedzUsuńPo tym rozdziale jestem pewna że to jest jej brat ;)
Nie moge znieść tego że Leon jest z Larą a Viola cierpi :(
Wiem teraz będą okrutna ale niech te zbiry coś zrobią Violi np. niech ją postrzelą, ona niech walczy o życie a Leon wtedy bedzie sie martwił i może w końcu coś zrozumie.
Albo jeszcze lepiej niech Viola zostanie ranna w wyniku zamachu na Leona ona po prostu z miłości do niego ochroni go przyjmując strzał na siebie. :)
Sorki ale tak jakoś mnie wzięło
czekam na next :)
Jeszcze jedno żeby mój komentarz powyżej nie był źle odebrany to ja ci nic nie narzucam jak masz prowadzić swojego bloga, to były po prostu tylko takie moje fantazje i nic więcej
OdpowiedzUsuńTo jest twój blog twoje opowiadanie i twoje pomysły :)
<3