sobota, 31 stycznia 2015

Rozdział 45 "Plany"

Budzę się późnym wieczorem i nie wiem co się dzieje i gdzie jestem. Rozglądam się po pokoju, który oświetla blade światło lampki przy łóżku. Ohh.. to pokój Leona. Do głowy wracają mi ostatnie wydarzenia i moim ciałem wstrząsa dreszcz. Powoli siadam na łóżku a ból głowy daje o sobie się we znaki. Słyszę rozmowy na dole. Wstaje z łóżka i podchodzę do drzwi. Chwytam klamkę i w tym samym momencie drzwi otwiera druga osoba z zewnątrz. Wciągam głośno powietrze i staje twarzą w twarz z jakimś chłopakiem. Skądś go znam.. Ciemne włosy, opalona cera, duże ciemne oczy. To ten chłopak z zatoki!
- Już się obudziłaś...- szepce i nim się orientuje jestem opleciona jego ramionami i przyciśnięta do jego umięśnionej klatki. Zaskoczona stoję jak słup soli i nie jestem w stanie się ruszyć. Po chwili chłopak odsuwa się i patrzy mi prosto w oczy.
- Nic ci nie jest? - pyta cicho a ja kręcę przecząco głową, nadal nie mogąc się ruszyć ani nic powiedzieć. Po chwili za jego plecami pojawia się sylwetka Damiana a ja rzucam się na niego i oplatam jego szyję. Wtulam się w niego a on mocniej mnie przyciąga do siebie i zanurza twarz w moich włosach.
- Tak cholernie się bałem - mówi w moje włosy a po moich policzkach płyną łzy. To dla mnie za dużo jak na tak krótki czas.
- Ćsss - gładzi ręką moje plecy, żebym się uspokoiła. Nie wiem jak długo tak stoimy.
- Nic ci już nie grozi ... Tylko błagam nigdy więcej tak nie uciekaj.. - mruczy a ja jeszcze mocniej się w niego wtulam.
- Przepraszam.. Ja po prostu chciałam być sama i przemyśleć wszystko...
- Już dobrze - mówi cicho. Nagle sobie o czymś przypominam.
- Co z Leonem? - pytam odsuwając się od Damiana. Otwiera usta, żeby coś powiedzieć, ale ktoś inny go wyprzedza.
- Nic mi nie jest ... - słyszę obok i widzę Leona. Podchodzę do niego a on mnie mocno przytula.
- Cieszę się, że nic ci nie jest - szepce w moje włosy.
- Myślałam, że coś ci zrobili, że możesz być ranny - mówię szybko i rozpaczliwie.
- Nic mi nie jest.. Nie dostali się do domu i nawet nie podeszli do niego.. - powiedział cicho.
Po 10 minutach byłam czysta, przebrana i w ogóle czułam się spokojniejsza. Ale gdy zeszłam na dół to co tam zobaczyłam mnie zamurowało. W salonie Leona było kilkunastu chłopaków. Byli napakowani a u niektórych widać było broń.
- C-co tu się dzieje? - zapytałam drżącym głosem a oczy wszystkich skierowały się na mnie. Damian spojrzałam na mnie z przerażeniem a Leon uśmiechnął się delikatnie, uspokajająco.
- Omawiamy plany - powiedział spokojnie Damian.
- Jakie plany? - zapytałam.
- Twojej ochrony... - wstrzymałam oddech. Tylu ludzi jest tu dla mnie?
- To jest moja i Josha - wskazał na chłopaka z zatoki - Będziemy pilnowali, żeby nic się nie stało.
- Pod warunkiem, że wy też będziecie osłaniani - powiedziałam pewnie.
- Wszyscy będą kryli twoją rodzinę, ciebie, Leona i twoich przyjaciół - zaczął tłumaczyć - Ja, Josh, Nicolas, Chris. Michael i Jack będziemy kryli ciebie i Leona a reszta zajmie się twoimi przyjaciółmi i rodziną. Po 30 minutach wszyscy wyszli z domu z wyjątkiem grupki, którą wymienił Damian. Usiedliśmy w salonie.
- Musisz mi obiecać, że nigdzie nie będziesz chodzić sama i jeśli coś będzie cię niepokoiło albo zauważysz coś to musisz od razu się zwracać do nas. Josh, Chris i ja będziemy najbliżej ciebie a Michael, Nicolas i Jack będą z Leonem. Dobrze?
- Nie rozumiem po co ta ochrona... Narażacie własne bezpieczeństwo i oddajecie swój czas dla mnie...
- Viola - zaczął Josh - dzisiaj już byłaś ścigana i strzelano do ciebie. Musimy cię chronić - mówi spokojnie - Chociaż chronimy cię już od jakiegoś czasu to teraz to będzie wzmocnione - słucham? Marszczę brwi nie rozumiejąc. Jak długo mnie już "pilnują".
- Gdy dowiedziałem się, że wypuścili ich z więzienia od razu zadzwoniłem po małe wsparcie. Josh i Chris byli już z nami w Chorwacji. Trzymali się na uboczu ale chronili cię - wzruszył ramionami. Zaczął dzwonić telefon Damiana. Wstał i wyszedł. Leon poszedł gdzieś z Chrisem a ja zostałam sama z Joshem.
- Miałam nie poznać twojego imienia - zmrużyłam oczy a on się cicho zaśmiał. Skądś znam ten śmiech...
- Taa... - chichocze - No cóż takie życie - wzrusza ramionami. Wzdycha i rozkłada się wygodniej na fotelu. W głowie kręci mi się kilka pytań.
- Czy... Czy gdy się spotkaliśmy nad zatoką to.. to ty mnie.. - próbowałam dobrać słowo - pilnowałeś?
- Yy... Tak mniej więcej... Akurat wtedy miałem tak jakby wolne i poszedłem na żaglówkę mojego brata - ponownie wzrusza ramionami.
- Żeglujesz ? - zapytałam chociaż nie wiedziałam czemu.
- Nie.. Mój brat żegluje a ja serfuje - delikatnie się uśmiechnął. To był taki nieśmiały uśmiech i na prawdę wyglądał wtedy słodko... Do pokoju wszedł Leon z Larą.. Zamarłam a mój uśmiech stopniowo zaczął spadać. Trzymali się za ręce.
- Violetta... - powiedziała szybko Lara i puściła rękę Leona.
- Właściwie to ja już wychodzę... - powiedziałam cicho i wskazałam na drzwi.
- Odwiozę cię - zaoferował się Josh.
- Przecież mam motor ze sobą ...
- Lepiej chodź... - powiedział spokojnie a w jego oczach widziałam współczucie. O co chodzi? Wychodząc z domu rzuciłam ostatnie spojrzenie przez ramie Leonowi i wyszłam. Podeszliśmy do auta z przyczepką, na której coś leżało zakryte płachtą. Josh wziął głęboki oddech i odsłonił płachtę a ja poczułam jak serce mi staje...
- C-co się z nim stało? - zapytałam cicho drżącym głosem. Motor był całkiem zniszczony. Opony poprzebijane, w niektórych miejscach motor był wgnieciony a nawet były dziury po wystrzelonych kulach. Po moich policzkach zaczęły płynąć łzy.
- To był motor mojego zmarłego brata... To jedyne co mi po nim zostało.. - mówię szeptem. Po kilku minutach byłam już w warsztacie przy torze i zaczęłam naprawiać swoją maszynę. Włożyłam słuchawki do uszu, przyniosłam odpowiednie narzędzi i części jakie były w warsztacie ale  i tak większość będę musiała zamówić, przysunęłam sobie mały stołeczek, żeby usiąść i zaczęłam naprawiać. Co jakiś czas po policzku płynęła mi łza ale szybko ją ścierałam. Nagle poczułam czyjąś rękę na moim ramieniu. Wzdrygnęłam się i powoli odwróciłam się w stronę tej osoby...

***
Tak! Dawno nie było, wiem możecie krzyczeć ile wlezie :D Następny rozdział będzie dopiero pod koniec tygodnia bo przez jakiś czas będę "niewidoma" xd Będę miała specjalne krople polane do oczu, które spowodują, że nic nie będę widziała :c Więc nie będę mogła pisać :C 
Jak myślicie kto to przyszedł do Violi?? 
A wy gapcie jesteście! Na prawdę nie czytacie aż tak uważnie. Josh to chłopak, którego spotkała Viola nad zatoką. Gdybyście uważnie przeczytali zobaczylibyście, że Leon opisał właśnie tego chłopaka :D Oj gapcie gapcie .... A jak myślicie kim on będzie? 
Do następnego! <3 

Ps. Blog ma już ponad 130 tys wyświetleń! Jesteście wielcy nawet nie wiecie jak bardzo się cieszę ! Kocham kocham kocham ! Muszę coś dla was naszykować w podziękowaniach... :3 

środa, 21 stycznia 2015

Rozdział 44 "Co się stało?!"

Poczułam jak ramiona Leona mnie unoszą. Patrze mu w oczy ale obraz staje się rozmazany, a ja widzę tylko jego strach w oczach i jak rusza wargami ale nic nie słyszę... Po chwili po prostu odpływam.

/Leon/ 

Widziałem, że robi się coraz bardziej blada a wzrok ma zamglony. Poczułem, że jej ciało stało się ciężkie i jej powieki opadły. Chwyciłem ją szybko, żeby nie upadła na ziemie. Zaniosłem ją do swojego pokoju i położyłem na łóżku. Była rozpalona a po jej ciele płynęły kropelki potu. Wbiegłem do łazienki obok i chwyciłem ręcznik a następnie włożyłem pod wodę. Gdy był wystarczająco wilgotny poszedłem do pokoju i przyłożyłem do jej rozpalonej skóry. Wziąłem telefon i szybko wystukałem numer Damiana.
- Halo? - odebrał po 3 sygnałach.
- Przyjedź szybko do mnie to ważne - powiedziałem szybko i nie czekając na odpowiedź rozłączyłem się. Po dwóch-trzech minutach, które stawały się dla mnie wiecznością, Viola zaczęła ruszać powiekami. Wstrzymałem oddech i ułożyłem rękę na jej mokrych włosach i delikatnie pogładziłem. Wzięła nagły, głęboki wdech, jak by obudziła się ze strasznego snu albo wypływała z wody.
Otworzyła szeroko oczy i spojrzała na mnie z przerażeniem. Miła płytki oddech.
- Cii.. Już spokojnie.. Nic ci nie grozi .. - mówiłem cicho. Zaczęła płakać a ja ją przytuliłem do siebie.
- Przepraszam ... Tak cię przepraszam Leon - mówiła szybko, płacząc..
- Viola nie przepraszaj..
- Naraziłam cię na niebezpieczeństwo ale tak strasznie się bałam.. - mówiła nie zważając na moje słowa.
- Viola - powiedziałem spokojnie - Nie przepraszaj bo nie masz za co. Bardzo dobrze, że tu przyjechałaś - pogładziłem jej ciepły i mokry policzek.
- Spróbuj zasnąć - powiedziałem spokojnie - Musisz odpocząć.. - wstałem z łóżka a ona chwyciła mnie za rękę.
- Nie zostawiaj mnie - powiedziała cicho ze strachem.
- Nigdzie się nie wybieram.. - delikatnie się uśmiechnąłem. Chwyciłem krzesełko i postawiłem je obok łóżka. Usiadłem na nim i wyciągnąłem rękę, którą Viola od razu złapała i uścisnęła. Schowałem jej ręce w swoich o dużo większych i czekałem aż zaśnie.
- Wszystko będzie dobrze - szepnąłem. Zamknęła powieki i po jakimś czasie usnęła. Siedziałem jeszcze dłuższy czas u jej boku gdy usłyszałem walenie w drzwi. Powoli wyswobodziłem ręce z jej uścisku i wyszedłem z pokoju, zamykając cicho i delikatnie drzwi. Zszedłem na dół i stanąłem przed drzwiami. Spojrzałem przed dziurkę i od razu otworzyłem drzwi.
- Dlaczego do cholery przed twoim domem leży rozpieprzony motor Violetty!? - wydarł się i wszedł do domu a ja szybko zamknąłem drzwi.
- Zamknij się bo ją obudzisz - warknąłem cicho.
- Ona tu jest? - zapytał cicho a ja kiwnąłem głową - Co się dzieje? Coś ukrywasz?!
- Posłuchaj mnie... Violetta tu przyjechała jakiś czas temu, wystraszona, zapłakana a na przed dom zajechała czarna terenówka... Nie wiem kto to był i co się stało ale Viola gdy weszła to straciła przytomność i ... - nie dał mi dojść do słowa.
- Cholera.. - syknął i wyciągnął telefon. Wyszukał jakiś numer i zaczął dzwonić - Jest ktoś tu? - zapytał mnie a ja pokręciłem przecząco głową.
- Josh.. Tak, przyjedź.. Pod dom Leona... Masz być tu zaraz z resztą - warknął i rozłączył się a ja uniosłem wysoko brwi.
- Gdzie ona jest? - zapytał a ja wskazałem na górę. Pobiegł do mojego pokoju i wszedł tam a ja razem z nim. Usiadł przed nią i ją odkrył. Zaczął jej podnosić koszulkę..
- Ej co ty robisz?! - warknąłem.
- Patrze czy nic jej nie jest i czy nie ma ran - odpowiedział i zaczął ją oglądać. Gdy po jakimś czasie skończył, ponownie po domu rozniosło się walenie w drzwi. Damian wyszedł z pokoju i zbiegł na dół. Otworzył drzwi i wszedł do nich wysoki chłopak, z ciemnymi włosami i opaloną cerą.
- Co się stało?! Nic jej nie jest?! Gdzie ona jest?! - zaczął szybko mówić wchodząc do domu a za nim duża grupa obcych mi osób.
- Spokojnie, jest na górze i śpi... - odpowiedział a chłopak się zerwał i pobiegł na górę.
- Josh! - zawołał ale ten go zignorował. Miał wbiec do pokoju ale stanąłem w wejściu do pokoju a on spojrzał na mnie z gniewem.
- Leon puść go... Nich wejdzie - powiedział Damian a ja po chwili niepewności wpuściłem go do środka chciałem ale ten idiota zamknął mi drzwi przed nosem. Wkurzony zszedłem na dół do Damiana i próbowałem się czegoś dowiedzieć ale on mnie ignorował.
- Niech kilka osób okrąży dom i sprawdzi czy jest okej a inny mają pilnować i doglądać czy nikt się nie czai czy coś - powiedział a wszyscy kiwnęli głowami i rozproszyli się.
- Powiesz mi w końcu o co chodzi? - zapytałem.
- Posłuchaj to są ludzie do ochrony.. Mam znajomości i dług u przywódcy tej grupy.. Wszystko jest pod kontrolą.
- A ten Josh, to kto to ? - zapytał.
- Znajomy - zacisnął usta w wąską linie i poszedł do kuchni. Po chwili z pokoju po cichu wyszedł Josh i zszedł na dół. Również poszedł do kuchni a ja ruszyłem do Violetty. Chciałem z nią posiedzieć i nie pozwolę, żeby ktoś tam wszedł.

***
Proszę kolejny rozdzialik ^^ Jak myślicie kim jest Josh?? Pamiętacie go może albo kojarzy wam się coś xd  Czekam na wasze teorie i pomysły co będzie dalej!! <3 

wtorek, 13 stycznia 2015

Rozdział 43 "Strzały"

Obudziła mnie Fran gdy już lądowaliśmy na lotnisku w BA. Przeciągnęłam się na fotelu i po chwili już wychodziliśmy z samolotu. Czekając na bagaż zauważyłam, że nie ma z nami Leona. Zaczęłam się rozglądać po lotnisku. W pewnym momencie zobaczyłam go kawałek dalej z rozłożonymi rękami a w jego stronę biegła Lara z szerokim uśmiechem. Rzuciła mu się w ramiona a on ją mocno obejmował. Odwróciłam wzrok i spuściłam głowę. Nie chciałam na to patrzeć... Mimo, że zerwaliśmy ja nadal go kocham ale jesteśmy tylko przyjaciółmi. W końcu nadjechały moje dwie walizki.
- Zdaje się, że wyjeżdżając miałaś ich mniej - zaśmiała się Fran.
- Żebyś widziała jak wracała do domu z torbami - zaśmiał się Damian, który pojawił się obok mnie - Prawie codziennie przychodziła zawalona torbami! Nawet część jej ciuchów jest upchnięta u mnie! - wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
- Ej nie przesadzajmy! - pisnęłam i ponownie się zaśmiałam
Wzięliśmy swoje torby i skierowaliśmy się do wyjścia z lotniska. Przed lotniskiem czekał na nas Ramallo. Uśmiechnęłam się do niego a on odwzajemnił mój gest. Damian wziął moje walizki i spakował do bagażnika. Spojrzałam się przed siebie i zobaczyłam jak Leon pomaga wejść Larze do auta a później obchodzi samochód i staje przy wejściu na miejsce kierowcy. Na chwilę nasze spojrzenia się stykają i Leon uśmiecha się do mnie i macha. Odpowiadam mu smutnym uśmiechem i szybko wsiadam do auta. Jedziemy do domu w ciszy, jedynie tata i Ramallo rozmawiają. Odwieźliśmy Fran do domu i pojechaliśmy do siebie. Damian uparł się, że on zostaje i nie miałam za wiele do powiedzenia. Damian i tata wnieśli walizki a ja od razu poszłam do swojego pokoju. Zdziwiłam się gdy zobaczyłam tam tylko pudło z moim kombinezonem i kilkoma innymi ciuchami. Postanowiłam zapytać ojca o to później. Przebrałam się w spodnie od kombinezonu na motor, białą bokserkę i trampki. Wzięłam rękawice i kask i zeszłam na dół.
- A gdzie idziesz? - zapytał się tata.
- Jadę się przejechać - pomachałam kaskiem.
- A gdzie druga połowa kombinezonu? - zapytał patrząc się na mnie z przymrużonymi oczami.
- Tato jest gorąco nie będę ubierała góry bo się spale - westchnęłam.
- Violetta mars.. - nie dano mu dokończyć.
- German ja pojadę z nią i będę jej pilnował - kiwnął głową w stronę ojca. Ten się zawahał ale w końcu się zgodził. Poszłam z Damianem do garażu. Wsiedliśmy na motor.
- Wjedź jeszcze do sklepu po coś słodkiego czy coś tam ... - mruknęłam a on kiwnął głową. Założyliśmy kaski. Objęłam Damiana w pasie a głowę położyłam mu na ramieniu. Zobaczyłam jak w lusterku się uśmiecha co mi się nie podobało. Kawałek dalej stanął na parkingu przy sklepie. Zszedł z motoru i zdjął kask.
- Idziesz? - zapytał. Pokręciłam przecząco głową. Ten tylko kiwnął i trzymając w dłoni kask wszedł do sklepu. Gdy tylko drzwi się zamknęły przysunęłam się do przodu. Założyłam szybko kask i zapaliłam motor. Dodałam trochę gazu żeby rozbudzić silnik. W tym momencie drzwi się otworzyły i zobaczyłam zdezorientowanego Damiana. Zaczął iść w moim kierunku dlatego szybko ruszyłam i z dużą prędkością przemierzałam ulicę. Musiałam się jakoś uwolnić od niego! Czy to źle, że chcę być sama? Pojechałam kawałek za miasto i zatrzymałam się przy plaży. Weszłam na molo i szłam powoli. Na samym końcu skręciłam i przeskoczyłam przez barierkę za którą rozciągała się długa ścieżka. Po jednej stronie były najróżniejsze jachty, kutry i mniejsze statki a po drugiej wysokim mur, który zapobiegał przedostaniu się dużych fal. Na końcu ścieżki stanęłam na ławce przy murze i wspięłam się na górę muru. Usiadłam na grubym betonie a nogi spuściłam na drugą stronę w kierunku wody. Fale rozbijały się o skały znajdujące się na dole. Jedne sięgały wyżej a inne niżej. Przez prawie cały czas czułam jak delikatnie zostaje ochlapana i nie przeszkadzało mi to. Stąd do skał nie było wysoko. Na pewno jak bym skoczyła to nic bym sobie nie zrobiła ale chyba miałabym problem z wejściem z powrotem.
- Nie powinnaś tutaj być - usłyszałam za sobą głęboki głos z chrypką na co się wystraszyłam i poskoczyłam w miejscu. Straciłam równowagę i poleciałam przed siebie. Pisnęłam i opadłam na skały..
- Ał... - jęknęłam i wstałam z mokrej powierzchni. Moja bluzka była mokra i brudna. Po chwili nad moją głową pojawiła się głowa chłopaka. Miał duże ciemne oczy, opaloną cerę i czarne włosy, które były postawione do góry.
- Nic ci nie jest ? - zaśmiał się.
- Nie.. Ha Ha Ha bardzo śmieszne, że mnie wystraszyłeś i spadłam - mruknęłam.
- Wybacz - ponownie się zaśmiał i wyciągnął w moją stronę rękę. Chwyciłam ją a on mnie podciągnął. Widać, ze ma dużo siły. Ponownie usiadłam na murku a obok mnie chłopak. Całe szczęście nie strąciłam kasku bo na pewno sturlał by się ze skał i wpadł do wody a w tedy już mogłabym się z nim pożegnać.
- Jestem... - zaczął ale mu przerwałam.
- Przestań - podniosłam rękę - nie mów mi jak masz na imię bo nie chcę poznawać nikogo - powiedziałam szybko - dosyć mam podobnych znajomości - mruknęłam a on się ponownie zaśmiał.
- To chociaż ty mi powiedz swoje imię - wzruszył ramionami.
- Nie - kiwnął głową i zachichotał. Odwróciłam się i chwytając kask zeskoczyłam z muru.
- A ty gdzie ? - usłyszałam za sobą.
- Do swojego realnego, pieprzonego świata - mruknęłam cicho do siebie - Musze wracać! - to powiedziałam głośniej. Po kilku minutach wsiadałam już na motor. Zobaczyłam kawałek dalej dużą czarną terenówkę z przyciemnionymi szybami. Dopiero teraz do mnie dotarło, że ta terenówka jedzie za mną odkąd wyjechałam z domu... Szybko założyłam kask i zapaliłam moją maszynę. Chwilkę później w terenówce również silnik został odpalony. Czym prędzej wyjechałam z piskiem opon z parkingu. Jechałam bardzo szybko ulicą i cały czas patrząc w lusterko widziałam zbliżającą się czarną terenówkę. Serce mi mocno waliło a oddech przyspieszył. Wiedziałam, że najbliżej mam do domu Leona. Nie zastanawiając się dodałam gazu, żeby być jak najszybciej w jego domu. Gdy byłam coraz bliżej miasta to było mniej samochodów. W końcu nie było, żadnego auta z wyjątkiem czarnej terenówki za mną. Zobaczyłam jak od strony pasażera ktoś wyciąga rękę z czymś czarnym. Po chwili słyszę strzał, który odbija się od asfaltu niedaleko mnie. Przerażona dodaje jeszcze więcej gazu a w moich oczach zbierając się łzy. Kolejny strzał również uderza obok mnie. Po chwili jestem niedaleko domu Leona. W mgnieniu oka gdy już zahamuje, zeskakuje z motoru, który pada na ziemie i nie przejmując się nim biegnę do drzwi po drodze zdejmując kask. Terenówka staje obok domu gdy dobiegam do drzwi i uderzam w nimi pięściami i ciągnę klamkę. Płaczę ze strachu i co chwilę odwracam się sprawdzić co się dzieje. Z auta wychodzą dwie osoby w kominiarkach zasłaniających ich twarz i w tym momencie drzwi się otwierają a w nich staje zdziwiony Leon. Wbiegam do domu i zamykam szybko drzwi. Padam na podłogę i zanoszę się głośnym płaczem....


~.~
Huhuhu akcja się rozkręca *o* Jak myślicie co teraz będzie? Podoba wam się taka akcja czy raczej nie? 

czwartek, 8 stycznia 2015

Rozdział 42 "Powrót"

Gdy po dwóch dniach wyszłam ze szpitala od razu się spakowałam i chciałam wracać do domu.
- Viola powinnaś odpocząć.. Wiesz przecież, że lekarz nie pozwalał ci na stres.. - westchnął Damian gdy pakowałam kolejne ciuchy do walizki.
- Co ja w ciąży jestem? - mruknęłam - Odpocznę w samolocie.
Damian uniósł ręce w górę i jęknął a następnie wyszedł z pokoju. Po raz kolejny tego dnia usłyszałam pukanie do drzwi i po chwili się otworzyły.
- Kimkolwiek jesteś błagam wyjdź i daj mi się spakować! Oświadczam wszem i wobec, że nic mnie nie powstrzyma, żeby wyjechać.
- Nawet ja? - usłyszałam znany mi głos i momentalnie poczułam gniew. Odwróciłam się powoli i mrużyłam powieki.
- Szczególnie ty - warknęłam i ponownie zaczęłam się pakować.
- Co ja zrobiłem? - powiedział zdziwiony i usiadł na łóżko.
- Może to, że przez cztery dni się do mnie nie odzywałeś i w ogóle nie przyszedłeś mnie odwiedzić w szpitalu...
- Przepraszam ale nie miałem czasu... - westchnął. Zapanowała chwila ciszy. Matt spojrzał się na mnie - A tak w ogóle to co ci było? - zapytał cicho a we mnie zaczęło się gotować ze złości.
- Oj błagam cię wynoś się stąd! Nie chcę cię widzieć na oczy! Jesteś okropny! - krzyknęłam i poczułam, że kręci mi się w głowie. Złapałam się za skronie i zaczęłam je delikatnie masować.
- Chcę się tylko dowiedzieć dlaczego tam leżałaś! Nie wiedziałem dokładnie dlaczego tam leżysz!
- Zacznijmy od tego, ze ty w ogóle nie wiedziałeś, że tam jestem! - wydarłam się ponownie a chłopak spuścił głowę - Wyjdź z tego domu! Już! - krzyknęłam a drzwi od pokoju się otworzyły z hukiem i stanął w nich Leon. Spojrzał na mnie z troską a gdy zobaczył jak masuje sobie skronie, odwrócił wzrok w stronę Matt'a i zabijał go spojrzeniem.
- Radzę ci jak najszybciej wyjść z tego domu albo ja wyniosę cię stąd siłą i dam ci odpowiednie pożegnanie - syknął i poszedł w jego kierunku. Matt uniósł ręce w geście obronnym po czym wyszedł z pokoju. Leon spojrzał na mnie i jego spojrzenie momentalnie złagodniało i wypełniło się troską. Podszedł do mnie i jedną ręką objął mnie w talii a drugą złapał za nadgarstek, żeby nie straciła równowagi.
- Wszystko okej? - zapytał spokojnie. Kiwnęłam tylko głową i przymknęłam powieki. Wzięłam głęboki wdech i powoli wypuściłam powietrze. Leon pociągnął mnie na łóżko i położył mnie a następnie ułożył się obok. Objął mnie tak, żebym wtuliła się w jego klatkę. Od razu poczułam, że robi mi się lepiej i przestaje kręcić. Delikatnie się uśmiechnęłam gdy poczułam, że zaczyna jeździć po moich plecach dłonią i kreślić nieznane mi wzroki.
- Wyśpij się a jutro rano polecimy, okej? - zapytał cicho. Teraz rzeczywiście zachciało mi się spać...
- Mhmm.. - mruknęłam i mocniej się w niego wtuliłam. Pocałował mnie w czubek głowy przez co poczułam dreszcze rozchodzące się po mim ciele.
- Obiecujesz, że jutro polecimy najwcześniejszym samolotem?
- Obiecuję - odparł i poczułam jak całuje mnie w czubek głowy. Z uśmiechem na twarzy pogrążyłam się w głęboki sen.

/Leon/
Rano wszedłem do pokoju Violetty. Spała słodko i nie miałem serca jej budzić ale jeśli zaraz nie wstanie to nie zdążymy  na samolot. Kucnąłem przy łóżku tak, że nasze twarze były na równi i blisko siebie. Odgarnąłem jej kosmyk włosów, który opał na jej twarz i położyłem dłoń na jej włosach, delikatnie gładząc.
- Viola.. - szepnąłem. Mruknęła i zaczęła się wiercić.
- Wstawaj śpiochu - zaśmiałem się a ona otworzyła powoli jedno oko. Spojrzała na mnie i uśmiechnęła się, po czym znów zamknęła oczy.
- Jaki masz powód, żeby mnie budzić? - mruknęła a ja zachichotałem.
- Taki, że za niecałe dwie godziny mamy samolot - powiedziałem a ona z jękiem się odsunęła i zaczęła rozciągać.
- To bardzo dobry powód.. - powiedziała powoli i cicho. Chwilę jeszcze leżała a ja wiedziałem, że zaraz moja przyjaciółka  zerwie się i zacznie szykować. Dokładnie za 3..2...1..
- Cholera! Przecież nie zdążę! - pisnęła i jak oparzona zeskoczyła z łóżka i pobiegła do szafy - Muszę się jeszcze spakować, wykąpać, zjeść! Ugh! - zaśmiałem się i powoli wstałem.
- Viola... - powiedziałem ale ona latała po pokoju jak nienormalna - Viola! - zaśmiałem się a ona na mnie spojrzała - Godzinę temu razem z Fran spakowaliśmy cię do końca. Fran zostawiła na wierzchu - wskazałem na fotel - wygodne ciuchy dla ciebie na czas podróży. Śniadanie już jest zrobione. Jedyne co masz na głowie to wziąć prysznic, przebrać się i pomalować czy cokolwiek innego wy dziewczyny robicie - machnąłem ręką. Rzuciła się na mnie i zaczęła mi dziękować. Po chwili wzięła ubrania i zamknęła się w łazience. Słyszałem jak puszcza wodę i stałem jeszcze chwilę z uśmiechem. Zszedłem na dół do reszty. German siedział przy stole a Fran robiła coś w kuchni.
- A gdzie Damian? - zapytałem. German wskazał głową na taras. Poszedłem we wskazanym kierunku i zobaczyłem go jak siedzi na krzesełku i nad czym się bardzo zastanawia.
- Co jest? - zapytałem wychodząc i stając obok niego. Podniósł na mnie wzrok. Przez ostatnie dni jakoś nawiązaliśmy wspólny język i zawarliśmy rozejm.
- Leon musisz mi przyrzec, że gdy tylko wlecimy do BA to będziesz miał oczy dookoła głowy i chronił Violetta. Jeśli jej się coś stanie.. - ostatnie zadnie powiedział cicho i potarł zdenerwowaną twarz dłońmi.
- Kochasz ją ? - zapytałem a on spojrzał na mnie ze zmarszczonymi brwiami.
- Skąd to pytanie?
- Nie wiem. Kochasz ją czy nie?
- Nie... - spojrzałem na niego z przymrużonymi powiekami - Tak - kiwnąłem głową na znak, że rozumiem.
- Ale spoko nie zagrażam ci - mruknął.
- Dlaczego masz mi zagrażać? Przecież ja i Violetta jesteśmy zwykłymi przyjaciółmi a poza tym ja mam dziewczynę - wzruszyłem ramionami. Damian pokręcił głową i wstał, stojąc plecami do mnie zatrzymał się na chwilę a po kilku sekundach wszedł do środka. Wpatrywałem się w chwilę w fale, które uderzały o brzeg i poszedłem w jego ślady.

/Violetta/
Usiadłam przy stole witając się z Fran i tatą. Nałożyłam sobie naleśniki i powoli jadłam cicho śniadanie. Po 40 minutach Leon powiedział, że musimy się już zbierać. Kiwnęłam głową i bez słowa poszłam do pokoju. Wzięłam swoją torebkę do której spakowałam telefon, portfel, pamiętnik mamy, ładowarkę i inne rzeczy. Damian przyszedł i wziął moją walizkę. Założyłam na nogi beżowe półbuty na szpilce i wyszłam z pokoju. Damian, Leon i tata pakowali już walizki do auta a Fran siedziała w środku. Ostatni raz spojrzałam na plaże, wodę, dom i wyszłam. Zamknęłam drzwi na klucz i skierowałam się do samochodu. W moją stronę ruszył Damian. Posłaliśmy sobie lekkie uśmiechy.
- Wszystko okej ? - zapytał stając na przeciw mnie.
- T-tak.. Jest okej tylko jestem zmęczona - mruknęłam a Damian mnie przytulił lekko ale niepewnie. Uśmiechnęłam się do niego ponowie i chociaż to był wymuszony uśmiech to on go odwzajemnił. Pojechaliśmy na lotnisko i czekaliśmy chwilę na nasz samolot. Przez cały czas się nie odzywałam pogrążona we własnych myślach. Oddaliłam się na chwilę od reszty i zadzwoniłam.

- Halo? - usłyszałam po trzech sygnałach.
- Cześć Lara.. - powiedziałam cicho.
- Viola nawet nie wiesz jak się cieszę, że cię słyszę! - powiedziała radośnie.
- Posłuchaj chciałam tylko ci powiedzieć, że dzisiaj wracam.. Wiem, że jesteś z Leonem i akceptuje to w miarę ale muszę się do tego przyzwyczaić i przyswoić sobie tę myśl.. Chcę cię tylko powiedzieć, że na pewno nie będę stała na waszej drodze i życzę wam szczęścia - mówiłam powoli i spokojnie chociaż pod koniec mój głos się trochę podłamał.
- Viola ale...- przerwałam jej.
- Nie Lara.. Jest okej.. Dam sobie radę, jak zawsze - zaśmiałam się ale w oczach miałam łzy. Po prostu mnie to już wszystko przerasta - Muszę kończyć.. Cześć - nie czekając na odpowiedź rozłączyłam się i odwróciłam. Za mną stała Fran i posyłała mi lekki uśmiech a w oczach widziałam współczucie. Podeszłam do niej i mocno ją przytuliłam i próbowałam powstrzymać się od płaczu.
- Zobaczysz jakoś się ułoży - jeździła ręką po moich plecach w uspakajającym geście. Wiedziałam, że nie będzie już tak jak wcześniej ale pokiwałam głową. Po kilku minutach usłyszeliśmy w głośnikach, że nasz samolot niedługo odlatuje. Przeszłam razem z Fran bez słowa obok chłopaków i poszliśmy w stronę wejścia. Czas powrócić do domu...

***
Długo nie było :c Ale już dodaję xd Teraz będzie się rozkręcać :3 huhuhuhu.... Do następnego!! <3