Szedłem
wolnym krokiem przez parki i próbowałem uspokoić. Wiem, że nie powinienem na
nią krzyczeć, ale po prostu nie wytrzymałem. Dusiłem to wszystko w sobie i w
końcu wypuściłem… Co nie znaczy, że czuje się
z tym wszystkim dobrze. Jestem zły na siebie, że na nią na krzyczałem.
Jestem zły na siebie o to, że ją teraz zostawiłem. Jestem zły na siebie, że nie
pojechałem z nią wtedy na te pieprzone zakupy. Wyciągnął bym ją wcześniej i nic
by się nie stało.. Byłem już blisko domu
i wtedy usłyszałem krzyk. Zacząłem się rozglądać, czy czasem ktoś nie
potrzebuje pomocy, albo może mi się zdawało. Kolejny raz usłyszałem krzyk i
spojrzałem na nasz dom.
- Viola.. –
szepnąłem i zacząłem biec do mieszkania. Wpadłem do środka i zacząłem się
rozglądać. Wszystko ucichło i jedyne co słyszałem to bicie własnego serca,
które uderzało z ogromną szybkością. Wbiegłem na górę i zobaczyłem TE drzwi
otwarte. Wciągnąłem głośno powietrze i wbiegłem do pomieszczenia. Zapaliłem
światło i od razu ukazała mi się moja Viola. Podbiegłem do niej i wziąłem jej
twarz w dłonie.
- Skarbie…
Proszę otwórz oczy.. – mój głos się łamał – Tak bardzo cię przepraszam… Viola
proszę..
/Viola/
Głowa
strasznie mi pulsowała. Przelatywały przez nią milion wspomnień, myśli, gestów,
emocji.. Cały czas słyszałam jak ktoś mnie woła..
- Viola,
Viola… Kochanie..- jego głos był teraz jak najlepsze ukojenie bólu.
Zostałam
przytulona o potężnego torsu. Pod moim policzkiem wyczuwałam gwałtowne bicie
serca Leona. Objęłam go mocno i wtuliłam się w jego klatkę. Obrazy z przeszłości
bombardowały moją głowę i nie chciały przestać. Miałam przed oczami chwilę
pierwszego zakochania. Chwilę pięknych zaręczyn. Miałam przed oczami chwile,
gdy dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Przypomniało mi się to wspaniałe
odczucie, gdy dziecko rosło w moim wnętrzu, tuż pod sercem. Pamiętałam, jak
pierwszy raz usłyszałam bicie serca mojego dzieciątka. Pierwszy jej ruch,
pierwszy oddech, pierwszy uśmiech, pierwszy śmiech. Ale również przypomniał jej
się najgorszy dzień w życiu.
- Oh Diana..
Moja mała córeczka… - szlochałam w jego koszule.
- Spokojnie,
kochanie – głos Leona coraz bardziej się załamywał – Nie chciałem, żebyś się
dowiedziała w ten sposób. Miałem zamiar powiedzieć ci to wszystko niebawem, ale
delikatnie, oszczędzając ci wstrząsu. Nie chciałem, żebyś ponownie to wszystko
tak bardzo przeżywała – mocniej wtulił mnie w siebie, a ja zadrżałam w jego
ramionach, przypominając sobie tamten dzień.
Przeciągnęłam się na łóżku i po
chwili zdałam sobie sprawę, że Diana nie obudziła mnie swoim płaczem na
karmienie. Zmarszczyłam brwi i szybko wstałam. Poszłam do jej pokoju i cichy
głos w głowie podpowiadał mi, że coś jest nie tak. Na początku sądziłam, że
dziecko przespało porę karmienia po raz pierwszy. Podeszłam z lekkim uśmiechem
do łóżeczka, ale moje serce uderzało do podwojoną prędkością.
- Diana, skarbie czas wstawać.. –
powiedziałam spokojnie. Podeszłam do łóżeczka i patrzałam z przerażeniem na mojego
skarba. Była cała sina i w ogóle nie oddychała. Próbowałam robić wszystko co w
mojej mocy, żeby tylko odzyskała oddech. Leon dzwonił po pogotowie i policje.
Próbował bezskutecznie przywrócić dziecku oddech.
Ona miała
tylko niecałe cztery miesiące.. Zaczęłam płakać jeszcze bardziej przypominając
sobie stwierdzenie lekarzy. Powiedzieli, że była to tak zwana „śmierć
łóżeczkowa”. Jest to nagła, niespodziewana, niewytłumaczalna śmierć, której nie
można było przeciwdziałać i za którą nikt nie był odpowiedzialny. Zdarza się u
niemowląt poniżej 1 roku życia. Lekarze nam powiedzieli, żebyśmy spróbowali
jeszcze raz i to było najgorsze co mogli powiedzieć w tamtej chwili.
- Nasza mała
córeczka… - łkałam w jego koszule, a on delikatnie kołysał naszymi ciałami.
/3 LATA PÓŹNIEJ/
Leżałam w
ogrodzie i wygrzewałam swoje ciało w słońcu. Słyszałam śmiechy dookoła i na
mojej twarzy od razu widniał uśmiech. Coś, a raczej ktoś zasłonił mi słońce.
Otworzyłam oczy i zobaczyłam uśmiechniętego Leona.
- Ahh.. –
kucnął obok mnie i ułożył dłonie na moim lekko zaokrąglonym brzuchu – Nie mogę
się doczekać, aż ten mały szkrab do nas dołączy – jeździł opuszkami palców po
moim brzuchu, co powodowało przyjemne dreszcze.
- Jeszcze
tylko kilka miesięcy – zaśmiałam się – Możesz zacząć kupować sukienki.
- Tak. Dla
moich księżniczek należą się najlepsze i najpiękniejsze rzeczy.
Odwróciliśmy
się, gdy usłyszeliśmy ten cudowny śmiech. Nasz mały synek Alex, próbował złapać
swojego szczeniaczka. Ledwo co nauczył się chodzić i jeszcze niepewnie trzyma
się na nóżkach. Zaczął powoli iść z uśmiechem z naszą stronę.
- Może
wejdźmy już do dom.. – mruknął Leon –
Powinnaś odpocząć. A jak Alex pójdzie spać, to damy ci bardzo dobry
odpoczynek..- po tonie jego głosu wywnioskowałam, że bynajmniej nie myślał o
odpoczynku, a o czymś zupełnie innym.
- Wstydź się
Leon – zaśmiałam się – Co Alex sobie pomyśli? – na chwile odwrócił się w stronę
syna, który znów gonił z psem, a następnie zwrócił się do mnie. W jego oczach
widziałam ogromną miłość i troskę. Zbliżył się do mnie i musnął moje usta.
- Pomyśli,
że jego tata bardzo kocha mamę. I będzie miał zupełną rację – ponownie mnie
pocałował, a ja wiedziałam, że nie ma nic lepszego od wspólnego życia z Leonem.
THE END
***
Czuje, że spieprzyłam to zakończenie :C Nie dość że krótkie to jeszcze do dupy :cc
Bardzo was przepraszam miśki i mam nadzieje, że aż tak bardzo was nie zawiodłam :c
Teraz biorę się za pisanie rozdziałów i postaram się dodać coś za tydzień. W wakacje nie wiem jak będzie bo większość mam zawalone wyjazdami, spotkaniami, nockami, jakimiś imprezami itp. Zapewne jak większość z was :D UWIERZYCIE ŻE Z TYDZIEŃ WAKACJE!! JEEEEE <3
W końcu :D
boski
OdpowiedzUsuńZaczynam od nowa, zapraszam :)
OdpowiedzUsuńhttp://w-zyciu-chodzi-o-milosc.blogspot.com/
Super OS, czekam na kolejny rozdział. Cudownie piszesz!!! :)
OdpowiedzUsuńkiedy rozdzial i os megaa
OdpowiedzUsuńkiedy rozdzial
OdpowiedzUsuńNaprawdę genialny!
OdpowiedzUsuńAwww <3
Dzieci z Leonem,
Szceniacek xd
No i Leoś...mrrrr xd
#Tinistas