sobota, 4 kwietnia 2015

One Shot "Remember me" cz. II

Wieczorem wróciłem do domu, po kolejnym dniu w szpitalu. Nadal nic. Zero reakcji z jej strony. Poszedłem pod szybki, chłodny prysznic. Tak dla orzeźwienia. Wychodząc owinąłem swoje biodra ręcznikiem i wyszedłem z łazienki. Nie przejmowałem się tym, że zostawiam za sobą mokre ślady. Usłyszałem dzwonek mojego telefonu. Machnąłem ręką i ruszyłem się ubrać. Dwa kroki dalej zamarłem i zaprzestałem swoich ruchów. Podszedłem powoli do telefonu i chwyciłem go w rękę. Odblokowałem ekran i moim oczom ukazało się 5 nieodebranych połączeń od Germana, 2 od Fran i 2 od nieznanego numeru. Drżącymi rękoma wybrałem numer Germana. Bałem się usłyszeć, że coś jest nie tak z Violą. Że to jest... NIE! Przestań tak myśleć.
~Leon - usłyszałem głos Germana. Nie mogłem wydusić z siebie słowa. Cholernie się bałem - Leon dzwoniłem, ale nie odbierałeś. Angie też dzwoniła ze swojego.. 
- Czy coś się stało..? - zapytałem cicho.
- Chciałem się tylko zapytać jak z Violą? - z jednej strony odetchnąłem z ulgą...
- Nadal tak samo - ...a z drugiej czułem uścisk w klatce. Westchnąłem rozpaczliwie - Nie wiem dlaczego nadal się nie budzi.. - głos mi zadrżał i musiałem wziąć głęboki wdech. Tylko się teraz nie rozrycz! 
- Zobaczysz ona z tego wyjdzie.. Wkrótce się obudzi, wiesz przecież jaka jest wytrzymała - łagodnie się zaśmiał, a mi nie było do śmiechu.
- Taa.. - mruknąłem - Musze kończyć. Jutro dowiem się więcej od lekarzy - nie czekając na odpowiedź z jego strony rozłączyłem się. Napisałem szybko sms'a do Fran, że stan Violi się nie zmienił.

Od Fran:
A z tobą wszystko w porządku? 

Do Fran:
W jak najlepszym.

Nie chciałem z nikim rozmawiać. Ubrałem tylko bokserki i luźne dresy i zszedłem na dół. Wziąłem sobie z barku butelkę whisky i nalałem do szklanki. Zrobiłem dwa kroki, ale po dłuższym zastanowieniu, wziąłem butelkę ze sobą i usiadłem na kanapie przed telewizorem. Włączyłem jakiś mecz, który dopiero co się zaczął. Po jakiś dwóch godzinach butelka była opróżniona, a ja śmiałem się jak głupi. Wybuchłem nie kontrolowanym śmiechem gdy piłkarz się wywrócił udając faul. Zrobił to tak sztucznie, że na miejscu sędziego bym go wyśmiał tak, jak ja się śmieje z niego w tej chwili.
Usłyszałem dzwonek do drzwi i zmarszczyłem brwi spoglądając w tamtą stronę.
- Nikogo nie ma w domciu momciu - wrzasnąłem i zaśmiałem się - Z czego ja się do cholery śmieje?- wybuchłem śmiechem i usłyszałem kroki.
- Leon? Co ty robisz?! - obok mnie wyrosła Fran, a za nią Diego.
- Witaj Frytko klepko i Diguś miguś - oparłem głowę na ręce i uśmiechnąłem się do niech głupio. Francesca chwyciła butelkę i spojrzała na mnie z wyrzutem i wściekłością.
- Błagam cię! Nie mów, że wypiłeś całą butelkę! - wrzasnęła, a ja się zaśmiałem.
- Okej - wzruszyłem ramionami - Emm.. To krasnoludek imieniem Bubek, wypił calutką buteleczkę. Widać mu zasmakowała - zaśmiałem się ponownie, a Fran zrobiła się czerwona ze złości.
- Czy ciebie już do końca pogięło!? Jak masz zamiar jutro pojechać do Violi! Przecież będziesz miał takiego kaca, że nie wstaniesz z łóżka!
- To ją przywiozę tutaj - wzruszyłem ramionami. Chciałem wstać, oparłem się ręką o kanapę, ale ręka niespodziewanie zjechała z niej, a ja wylądowałem na ziemi. Zacząłem się śmiać i klepać ręką podłogę.
- Ładne masz butki Frytko - zachichotałem dotykając beżowych botków na korku.
- Diego, pomóż mi proszę go podnieść - poczułem po chwili uścisk na ramieniu.
- Diguś, sam umiem wstać - zaśmiałem się.
- Stary, ale od ciebie jedzie - mruknął, gdy byliśmy na równi.
- Wiesz, trochę mi nie dobrze.. - zmarszczyłem brwi, a zaraz zgiąłem się w pół i zwymiotowałem na podłogę.
- Ups.. Trochę się ulało.. - westchnąłem prostując się - Chce mi się spać... Głowa mnie boli.. - mruknąłem i oparłem się na jego ramieniu - Diguś, możemy nie mówić o tym Violi... Będzie zła, że zabrudziłem jej dywan.. - dokończyłem cicho i po chwili była już tylko ciemność.

***
Poczułem straszny ból głowy. Czułem się jak by mnie ciężarówka przejechała, jakieś kilka razy pod rząd.
- Ugh... - jęknąłem i próbowałem się ruszyć, ale to nic nie dało. W dodatku nic nie widziałem!
- Ciemno... Nic nie widzę! - powiedziałem przerażony.
- Może spróbuj otworzyć oczy? - usłyszałem jakiś głos. Uniosłem jedną powiekę, którą zaraz zamknąłem.
- Zgaś to słońce! - warknąłem głośno i od razu tego pożałowałem - Łeb mi pęka.. - jęknąłem niezadowolony.
- Gościu, marudzisz gorzej niż baba, jak ma okres - Diego zaśmiał się.
- Która godzina? - zapytałem nadal z zamkniętymi oczami. W ogóle co on tu robi?
- Dochodzi 13 .. - usłyszałem tą odpowiedź po kilku sekundach.
- Hmm.. 13 powiadasz... - mruknąłem. Zaraz! - Cholera! - szeroko otworzyłem oczy i nie przejmując się bólem głowy i lekkimi zawrotami, wstałem - Violetta! Szpital! Przecież powinienem być tam od kilku godzin! - wrzasnąłem i skrzywiłem się z bólu. Chciałem stanąć na równe nogi, ale Diego znów posadził mnie na łóżku.
- Nigdzie nie idziesz - warknął.
- Co?! Chyba cię..
- Śmierdzi od ciebie na kilometr! Wiesz jak się wczoraj schlałeś?! - był zły, to mało powiedziane.
- Ale muszę do niej iść...
- Nie! Nigdzie nie idziesz. Zresztą i tak by cię nie wpuścili, bo tak mocno od ciebie jedzie - zlustrował mnie wzrokiem i skrzywił się - German z Angie z nią siedzą, a później jeszcze Lu do niej pojedzie... - miałem ochotę dać sobie kopa w dupę. Jak ja mogłem do tego doprowadzić?! Wkurzony wszedłem do łazienki i wziąłem szybki prysznic. Ubrałem dresy i luźną czarną bluzkę, na krótki rękaw. Zszedłem na dół i wszedłem do kuchni. Moim oczom ukazała się wkurzona Francesca, która chodziła po kuchni i coś przygotowywała. Widać było jak mocno wkurzona była. Diego siedział przy wysepce i popijał jakiś napój. Kaszlnąłem sztucznie i wszedłem głębiej. Brunetka odwróciła się w moją stronę i posłała mi złowrogie spojrzenie. Otworzyłem szafkę z lekami i wziąłem tabletkę przeciw bólową. Nalałem wody do szklanki i wypiłem ją duszkiem, wraz z tabletką. Oczywiście przeciągałem to picie, gdyż nie chciałem się spotkać twarzą w twarz z wybuchającym wulkanem- czytaj Francesca- Wziąłem wdech i schowałem twarz w moich dłoniach, mocno zaciskając oczy. Odwróciłem się w jej stronę, nadal trwając z dłońmi przy twarzy.
- Vardes - warknęła. Rozszerzyłem dwa palce tak, że odsłaniały jedno oko i powoli je odtworzyłem. Fran stała i posyłała mi złowrogie spojrzenie. Przysięgam, że gdyby spojrzenie zabijało to leżał bym już trupem na ziemi. Viole zawsze ten czyn z mojej strony rozśmieszał i łagodził sprawę, ale Fran była nieugięta. Za to Diego siedział za Fran i zakrywał dłonią usta, żeby nie wybuchnąć śmiechem.
- Jesteś pieprzonym gówniarzem.. - warknęła, a ja opuściłem dłonie i zacząłem patrzeć w podłogę. Cholera! Ona była gorsza niż moja mama, jak coś przeskrobałem! -.. Pomyślałeś może co robisz?! Co może się przez to stać?! A gdyby w tym momencie coś działo się z Violą?! - podniosłem szybko wzrok i spojrzałem na nią rozszerzonymi ze strachu oczami. Czy coś się stało?! Fran zauważając mój strach złagodniała.
- Wszystko jest w porządku.. - westchnęła- Nadal bez zmian.. Ale czasami rusz tą głową i pomyśl co robisz.. To nie boli - mruknęła cicho i wyszła z kuchni. Diego przestał się chichrać gdzieś tak w połowie przemowy opieprzowej Fran. Miała racje, mogłem myśleć nad tym co robię.. Wyszedłem z kuchni i zadzwoniłem do Germana, zapytać o stan Violi. Powiedział mi, że nadal jest bez zmian. Jutro w południe ma mieć badania i lekarze będą może więcej wiedzieli.
Następnego dnia wstałem wcześnie. Najszybciej jak mogłem ubrałem się i pojechałem do szpitala. Dochodziła godzina 7 i w mieście o dziwo były ogromne korki. Dojazd do szpitala zajął mi 45 minut. Wszedłem do szpitala i skierowałem się na drugie piętro do sali numer 023. Stanąłem jak wryty kilka kroku przed salą. Z daleka było słychać krzyki i różne komendy, ale nie spodziewałem się, że... Lekarze i pielęgniarki biegali w okół łóżka Violetty. Krzyczeli do siebie i wstrzykiwali jej coś.
Najważniejszy organ w jej ciele przestał pracować. Wskaźnik uderzeń serca pokazywał na monitorze poziomą kreskę i wydawał jeden długi pisk. Sam czułem jak by moje serce się zatrzymało.. To nie może być prawda.. Ja nie chcę stracić Violi...


***
tum tum tum! Biedna Viola :c Nie chciałabym być na miejscu Leona :c
Obiecałam, że dodam do końca tygodnia i bardzo proszę! Nie wiem ile jeszcze będzie części, zważywszy na to jak zakończyła się ta :c

5 komentarzy:

  1. Wspaniały. Dodaj kolejną część

    OdpowiedzUsuń
  2. Niech ona nie umiera :c
    Aż łezka mi się w oku zakręciła... :/

    OdpowiedzUsuń
  3. Super
    Czekam na nastepna czesc

    OdpowiedzUsuń
  4. Super czekam na nastepna czesc dodaj jak najszybciej chcem sie dowiedziec co było dalej

    OdpowiedzUsuń
  5. nie niech nie umiera i czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń