poniedziałek, 31 marca 2014

One Shot "Na zawsze"

Dwudziesto letnia brunetka szła alejkami Buenos Aires. Z uśmiechem oglądała okolice. Nagle zobaczyła czterech mężczyzn który grali na instrumentach i śpiewali. Na około nich stali ludzie i oglądali występ. Dziewczyna z zachwytem podeszła o oglądała jak grają.
Wysoki brunet który grał na gitarze elektrycznej i śpiewał zobaczył brunetkę i uśmiechnął się od ucha do ucha. Cały czas jego wzrok był w nią wbity. Czuj się jak by latał .. Czuł, że nie ma nikogo dookoła oprócz nich ... Unosił się wysoko nad ziemią gdy spojrzał jej w oczy... Dziewczyna lekko rumieniła się gdy chłopak uśmiechał się i wpatrywał się w nią... Sama też nie mogła oderwać od niego wzroku.. Gdy grupa skończyła grać wszyscy klaskali i gwizdali. Dwójka młodych ludzi nadal nie spuszczała z siebie wzroku. 
Czy wierzą w miłość od pierwszego wejrzenia ? Violetta była zdecydowaną osobą. Stąpała twardo po ziemi ale tylko w niektórych chwilach odpływała daleko we własną krainę magii ... Nie za często się zdarzało, że twarda, zdecydowana, ostra, czasami nawet wredna dziewczyna zamieniała się w pełna uczuć, wrażliwą i kochaną osobę ... W tej chwili tak się czuła.. Jej świat przestał istnieć dzięki oczom nieznanego jej chłopaka.. 
- Ogarnij się Violtta.. - powiedziała cicho do siebie i pokręciła lekko głową, żeby "wrócić na ziemie". Odeszła szybkim krokiem od grupy i poszła dalej swoją drogą. Nagle obok niej zjawił się jej przystojniak. 
- Podobał ci się występ ? - zapytał z uśmiechem.
- Tak byłeś bardzo dobry - mówiła to z szerokim uśmiechem. Ponownie odpłynęła i stała się inną osobą.. Jego głos był taki męski i twardy a jednocześnie miękki i przyjemny... 
- Dziękuję.. Jestem Leon - podał rękę dziewczynie z uśmiechem.
- Violetta - odwzajemniła gest i uścisnęła rękę chłopaka. 
I tutaj zaczęła się ich historia.. Ciągnęła się bez końca.. Była najpierw przyjaźń. Następnie byli szczęśliwą parą. Nie kłócili się ale czasami zdarzały im się sprzeczki ale trwały one kilka minut... W końcu się pobrali i stworzyli szczęśliwe małżeństwo. Wyjechali w podróż poślubną i takie tak.. 
Wszytko było tak jak każdy by sobie wymarzył. Byli jak z bajki ona była królewną a on przystojnym księciem. Wszystko było wspaniale ale do czasu... Właśnie do czasu.. Violetta próbowała skryć przed swoim ukochanym sekret który niszczył jej życie. 

***
Minęły trzy lata od ich znajomości. Violetta nadal nie powiedziała mu swojego sekretu.. Nie chciała, żeby się dowiedział o nim i martwił się tym. W końcu i tak czy tak się dowie. Leon zauważył, że coś jest nie tak.. Violetta coraz częściej bierze jakieś leki i zawsze ma jakąś wymówkę. 
- Kochanie ja muszę wyjechać na tydzień... - lekko się uśmiechnęła do swojego męża.
- A gdzie to się wybierasz ? - zapytał i objął swoja ukochaną.
- W pewne miejsce - uśmiechnęła się i ucałowała lekko swojego męża i odeszła od niego. Wiedziała, że źle robi nie mówiąc mu ale tak będzie lepiej.
- Czuje, że mi o czymś nie mówisz ... Wiem, że coś przede mną ukrywasz ... - spojrzał się na nią ze smutkiem.
- Misiu spokojnie.. Nic się nie dzieję. Jadę na tydzień z tatą do babci - lekko się uśmiechnęła i chwyciła rączkę od walizki. Wszyła z domu i wzięła głęboki oddech. Po jej policzku spłynęła gęsta łza. Szybko ją starła i weszła do auta swojego ojca który stał przed domem.
- Gotowa ? - zapytał - Lekarze już czekają.
- Tak jestem gotowa ...
- A Leon wie ?
- Nie ... I proszę cię nie mów mu nic... - spojrzała się na niego ze smutkiem w oczach. Jej ojciec kiwnął twierdząco głową i ruszył.

***
Minęły trzy dni od wyjazdu Violetty. Leon bardzo za nią tęskni i rozmawia z nią tylko raz góra dwa razy dziennie... Słyszy przez telefon, że coś jest nie tak.. W pewnym momencie Leon usłyszał dzwonek do drzwi.
Poszedł otworzyć i ujrzał w drzwiach ojca jego żony..
- Cześć German.. - lekko się uśmiechnął ale był zdziwiony. German nie miał za wesołej miny.
- Cześć Leon... Musimy pogadać .. - powiedział poważnie.
- Coś się stało ? - był zdziwiony.
- Lepiej usiądźmy.. -  wszedł do domu i usiadł na sofie.
- A więc o co chodzi ?- zapytał pewny siebie Leon.
- Posłuchaj mnie ... Violetta nie powiedziała co jej jest.. Chciała, żyć normalnie tak długo jak tylko mogła..
- Zaraz zaraz .. O czym ty mówisz ? Co znaczy tak długo jak mogła ?! - trochę uniosłem głos.
- Violetta ma od kilku lat białaczkę. Dowiedziała się o niej jak miała 15 lat.. Lekarze wtedy dawali jej trzy cztery lata życia ale jej się udało i żyje dłużej..
- Dlaczego mi nie powiedziała..
- Nie chciała, żeby reszta jej lat, tygodni, dni czy nawet godzin była opierana tylko na jej chorobie. Chciała być szczęśliwa i żyć normalnie.
- Gdzie ona jest ? - Leonowi głos się załamał.
- Od trzech dni leży w szpitalu.. A wczoraj ... - German wziął głęboki oddech .
- Co się dzieje do cholery ?! - Leon uniósł głos a w oczach miał łzy.
- Jest stan się bardzo pogorszył a lekarze dają jej kilka dni...- mówił i rozpłakał się jak małe dziecko... Wiadomość, że traci córkę nie jest wesoła.. Po policzkach Leona spływały powoli gęste łzy. Wstał powoli z sofy i poszedł w kierunku garażu.

/szpital/
Leon wleciał pędem do sali Violetty. Zobaczył ją wyczerpaną po najróżniejszych lekach. Była blada, osłabiona.. Nie miała siły, żeby się uśmiechnąć... Spojrzała się na swojego ukochanego a on szybko usiadł obok niej nadal płacząc... Nie mógł powstrzymać łez... To było dla niego zbyt ciężkie... Właśnie traci swoją jedyna miłość..
- Dlaczego... Dlaczego mi nie powiedziałaś.. - mówił ze łzami..
- Przepraszam .. - powiedziała cicho.
- Nie chcę cie stracić .. Błagam cię nie zostawiaj mnie ... - trzymał jej rękę i ułożył na niej głowę. Violetta delikatnie z trudem uniosła jego podbródek..
- Posłuchaj mnie... - mówiła ledwo słyszalnie - Ja nie odejdę.. Zawsze cząstka mnie zostanie w tobie. W każdym słowie, miejscu, osobie mnie znajdziesz.. Jeśli będziesz mnie potrzebował to powiedz moje imię a ja przybędę.. Przypomnij sobie jak się poznaliśmy... Nasze pierwsze spojrzenia... Nasza pierwsza rozmowa... Nasz ślub...Pamiętaj o wszystkim co nas spotkało... Ja zawsze będę przy tobie.. W twoim sercu... Wypowiedz moje imię a ja cię znajdę.. I pamiętaj, że cię bardzo kocham..
- Nie mów tego jak byś się żegnała .. - mówił płacząc.
- Ja się nie żegnam.. Mówię ci do zobaczenia.. Niedługo przyjdę do ciebie w długich i pięknych lśniących blond włosach.. - mówiła to z lekkim uśmiechem i powoli zamknęła oczy - uśmiechnę się i powiem ... Miło cie znowu widzieć... I wtedy już będziesz wiedział, że to ja... - po jej policzku spłynęła powoli gęsta łza.. - Kocham cię.. - wypowiedziała ostatnie słowa lekko zacisnęła jego rękę wykonując ostatnią czynność w jej krótkim ale szczęśliwym życiu...

~.~
Tak proszę taki przeprosinowy OS :D Mam nadzieje, że wam się spodoba ;) Może w tym tygodniu uda mi się jeszcze jakiś Os napisać .. może ... ^^
Komentujcie i piszcie swoje opinie :)) Papa :* 

4 komentarze:

  1. Ale śliczne łzy lecą i się nie zatrzymują. :'( Śliczny taki że wchodzi do serca.

    OdpowiedzUsuń
  2. cudowny zakochałam się w nim

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny OS! Rozpłakałam się na maxa.
    Ps. Kiedy następny rozdział?

    OdpowiedzUsuń
  4. Ryczee ;( smutne a zarszem wspaniałe ;)

    OdpowiedzUsuń