sobota, 31 stycznia 2015

Rozdział 45 "Plany"

Budzę się późnym wieczorem i nie wiem co się dzieje i gdzie jestem. Rozglądam się po pokoju, który oświetla blade światło lampki przy łóżku. Ohh.. to pokój Leona. Do głowy wracają mi ostatnie wydarzenia i moim ciałem wstrząsa dreszcz. Powoli siadam na łóżku a ból głowy daje o sobie się we znaki. Słyszę rozmowy na dole. Wstaje z łóżka i podchodzę do drzwi. Chwytam klamkę i w tym samym momencie drzwi otwiera druga osoba z zewnątrz. Wciągam głośno powietrze i staje twarzą w twarz z jakimś chłopakiem. Skądś go znam.. Ciemne włosy, opalona cera, duże ciemne oczy. To ten chłopak z zatoki!
- Już się obudziłaś...- szepce i nim się orientuje jestem opleciona jego ramionami i przyciśnięta do jego umięśnionej klatki. Zaskoczona stoję jak słup soli i nie jestem w stanie się ruszyć. Po chwili chłopak odsuwa się i patrzy mi prosto w oczy.
- Nic ci nie jest? - pyta cicho a ja kręcę przecząco głową, nadal nie mogąc się ruszyć ani nic powiedzieć. Po chwili za jego plecami pojawia się sylwetka Damiana a ja rzucam się na niego i oplatam jego szyję. Wtulam się w niego a on mocniej mnie przyciąga do siebie i zanurza twarz w moich włosach.
- Tak cholernie się bałem - mówi w moje włosy a po moich policzkach płyną łzy. To dla mnie za dużo jak na tak krótki czas.
- Ćsss - gładzi ręką moje plecy, żebym się uspokoiła. Nie wiem jak długo tak stoimy.
- Nic ci już nie grozi ... Tylko błagam nigdy więcej tak nie uciekaj.. - mruczy a ja jeszcze mocniej się w niego wtulam.
- Przepraszam.. Ja po prostu chciałam być sama i przemyśleć wszystko...
- Już dobrze - mówi cicho. Nagle sobie o czymś przypominam.
- Co z Leonem? - pytam odsuwając się od Damiana. Otwiera usta, żeby coś powiedzieć, ale ktoś inny go wyprzedza.
- Nic mi nie jest ... - słyszę obok i widzę Leona. Podchodzę do niego a on mnie mocno przytula.
- Cieszę się, że nic ci nie jest - szepce w moje włosy.
- Myślałam, że coś ci zrobili, że możesz być ranny - mówię szybko i rozpaczliwie.
- Nic mi nie jest.. Nie dostali się do domu i nawet nie podeszli do niego.. - powiedział cicho.
Po 10 minutach byłam czysta, przebrana i w ogóle czułam się spokojniejsza. Ale gdy zeszłam na dół to co tam zobaczyłam mnie zamurowało. W salonie Leona było kilkunastu chłopaków. Byli napakowani a u niektórych widać było broń.
- C-co tu się dzieje? - zapytałam drżącym głosem a oczy wszystkich skierowały się na mnie. Damian spojrzałam na mnie z przerażeniem a Leon uśmiechnął się delikatnie, uspokajająco.
- Omawiamy plany - powiedział spokojnie Damian.
- Jakie plany? - zapytałam.
- Twojej ochrony... - wstrzymałam oddech. Tylu ludzi jest tu dla mnie?
- To jest moja i Josha - wskazał na chłopaka z zatoki - Będziemy pilnowali, żeby nic się nie stało.
- Pod warunkiem, że wy też będziecie osłaniani - powiedziałam pewnie.
- Wszyscy będą kryli twoją rodzinę, ciebie, Leona i twoich przyjaciół - zaczął tłumaczyć - Ja, Josh, Nicolas, Chris. Michael i Jack będziemy kryli ciebie i Leona a reszta zajmie się twoimi przyjaciółmi i rodziną. Po 30 minutach wszyscy wyszli z domu z wyjątkiem grupki, którą wymienił Damian. Usiedliśmy w salonie.
- Musisz mi obiecać, że nigdzie nie będziesz chodzić sama i jeśli coś będzie cię niepokoiło albo zauważysz coś to musisz od razu się zwracać do nas. Josh, Chris i ja będziemy najbliżej ciebie a Michael, Nicolas i Jack będą z Leonem. Dobrze?
- Nie rozumiem po co ta ochrona... Narażacie własne bezpieczeństwo i oddajecie swój czas dla mnie...
- Viola - zaczął Josh - dzisiaj już byłaś ścigana i strzelano do ciebie. Musimy cię chronić - mówi spokojnie - Chociaż chronimy cię już od jakiegoś czasu to teraz to będzie wzmocnione - słucham? Marszczę brwi nie rozumiejąc. Jak długo mnie już "pilnują".
- Gdy dowiedziałem się, że wypuścili ich z więzienia od razu zadzwoniłem po małe wsparcie. Josh i Chris byli już z nami w Chorwacji. Trzymali się na uboczu ale chronili cię - wzruszył ramionami. Zaczął dzwonić telefon Damiana. Wstał i wyszedł. Leon poszedł gdzieś z Chrisem a ja zostałam sama z Joshem.
- Miałam nie poznać twojego imienia - zmrużyłam oczy a on się cicho zaśmiał. Skądś znam ten śmiech...
- Taa... - chichocze - No cóż takie życie - wzrusza ramionami. Wzdycha i rozkłada się wygodniej na fotelu. W głowie kręci mi się kilka pytań.
- Czy... Czy gdy się spotkaliśmy nad zatoką to.. to ty mnie.. - próbowałam dobrać słowo - pilnowałeś?
- Yy... Tak mniej więcej... Akurat wtedy miałem tak jakby wolne i poszedłem na żaglówkę mojego brata - ponownie wzrusza ramionami.
- Żeglujesz ? - zapytałam chociaż nie wiedziałam czemu.
- Nie.. Mój brat żegluje a ja serfuje - delikatnie się uśmiechnął. To był taki nieśmiały uśmiech i na prawdę wyglądał wtedy słodko... Do pokoju wszedł Leon z Larą.. Zamarłam a mój uśmiech stopniowo zaczął spadać. Trzymali się za ręce.
- Violetta... - powiedziała szybko Lara i puściła rękę Leona.
- Właściwie to ja już wychodzę... - powiedziałam cicho i wskazałam na drzwi.
- Odwiozę cię - zaoferował się Josh.
- Przecież mam motor ze sobą ...
- Lepiej chodź... - powiedział spokojnie a w jego oczach widziałam współczucie. O co chodzi? Wychodząc z domu rzuciłam ostatnie spojrzenie przez ramie Leonowi i wyszłam. Podeszliśmy do auta z przyczepką, na której coś leżało zakryte płachtą. Josh wziął głęboki oddech i odsłonił płachtę a ja poczułam jak serce mi staje...
- C-co się z nim stało? - zapytałam cicho drżącym głosem. Motor był całkiem zniszczony. Opony poprzebijane, w niektórych miejscach motor był wgnieciony a nawet były dziury po wystrzelonych kulach. Po moich policzkach zaczęły płynąć łzy.
- To był motor mojego zmarłego brata... To jedyne co mi po nim zostało.. - mówię szeptem. Po kilku minutach byłam już w warsztacie przy torze i zaczęłam naprawiać swoją maszynę. Włożyłam słuchawki do uszu, przyniosłam odpowiednie narzędzi i części jakie były w warsztacie ale  i tak większość będę musiała zamówić, przysunęłam sobie mały stołeczek, żeby usiąść i zaczęłam naprawiać. Co jakiś czas po policzku płynęła mi łza ale szybko ją ścierałam. Nagle poczułam czyjąś rękę na moim ramieniu. Wzdrygnęłam się i powoli odwróciłam się w stronę tej osoby...

***
Tak! Dawno nie było, wiem możecie krzyczeć ile wlezie :D Następny rozdział będzie dopiero pod koniec tygodnia bo przez jakiś czas będę "niewidoma" xd Będę miała specjalne krople polane do oczu, które spowodują, że nic nie będę widziała :c Więc nie będę mogła pisać :C 
Jak myślicie kto to przyszedł do Violi?? 
A wy gapcie jesteście! Na prawdę nie czytacie aż tak uważnie. Josh to chłopak, którego spotkała Viola nad zatoką. Gdybyście uważnie przeczytali zobaczylibyście, że Leon opisał właśnie tego chłopaka :D Oj gapcie gapcie .... A jak myślicie kim on będzie? 
Do następnego! <3 

Ps. Blog ma już ponad 130 tys wyświetleń! Jesteście wielcy nawet nie wiecie jak bardzo się cieszę ! Kocham kocham kocham ! Muszę coś dla was naszykować w podziękowaniach... :3 

4 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Super rozdział
      Twoja historia mi się mega podoba
      ❤❤❤
      Dziś się nie rozpisuje

      ~Ari
      (Sorry że z anonima Ale nie chcę mi się logować ☺)

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń