Obudziły mnie promienie słońca, które przebijały się przez zasłonę. Przeciągnęłam się na łóżku, ale po chwili zmarszczyłam brwi. Jak ja się tu znalazłam? Byłam przy grobie Lucasa z Joshem i chyba musiałam zasnąć w drodze powrotnej. Zaraz poczułam wściekłość i żal do ojca.. Okłamał mnie. Kolejny raz. Ile jeszcze przede mną ukrywa? Wstałam z łóżka i wykonałam poranną toaletę i ubrałam się. Rozczesałam włosy i wzięłam moją kurtkę na motor. Zbiegłam na dół i wzięłam głęboki wdech. Tata siedział przy stole i czekał na śniadanie. Muszę być silna. Usiadłam kawałek od niego i w tym samym momencie do kuchni weszła Olga z śniadaniem. Położyła na stole i uśmiechnęła się do mnie, co od razu odwzajemniłam.
- Violu możemy.. - zaczął cicho mój tata, ale od razu mu przerwałam.
- Nie. Nie chcę teraz, ani w najbliższym czasie z tobą rozmawiać. Oszukałeś mnie. Po raz kolejny zataiłeś przede mną to, że mam rodzinę. Jak można nie powiedzieć prawdy, że ma się rodzeństwo?! Jak można być takim człowiekiem?! - uniosłam głos i spojrzałam na niego z wyrzutem.
- Daj mi to wytłumaczyć...
- Tutaj nie ma co tłumaczyć! Spieprzyłeś sprawę! Po raz kolejny - zaśmiałam się sztucznie - Jak ma mam ci ufać, jak okłamujesz mnie na każdym kroku? Skąd mam wiedzieć czy nie masz czasem przede mną jeszcze więcej tajemnic? - nie wiedział co powiedzieć. Pokręciłam tylko głową i poszłam do łazienki. Umyłam zęby i spryskałam się perfumami, a następnie wyszłam z domu. Byłam wściekła. Weszłam na motor i otarłam policzki od łez, które poleciały z przypływu złości. Chwyciłam kas i już miałam nałożyć go na głowę, gdy usłyszałam ten głos.
- Viola? - Leon szedł ze zmarszczonymi brwiami w moją stronę. Nie rozmawiałam z nim od naszej ostatniej kłótni. Czyli jakieś 3 dni temu.
- Leon... Na prawdę wybrałeś sobie zły moment na rozmowę albo raczej kłótnie - mój głos był zmęczony. Pokręciłam głową i uniosłam kask ale on zatrzymał moją rękę.
- Co się stało? - zapytał cicho i patrzał się na mnie z troską... Troską?!? Jaką troską?! Jeszcze kilka dni temu darł się na mnie i mówił, że jestem dziecinna! Parsknęłam śmiechem i pokręciłam głową.
- Jesteś na prawdę zabawny - mruknęłam i odpaliłam silnik.
- Na prawdę się martwię - złapał mnie za rękę. Patrzałam na nasze dłonie i spojrzałam z delikatnym uśmiechem na niego. Odwzajemnił gest i zbliżył się. Dzieliła nas niewielka odległość. Gdy już był dość blisko, mój uśmiech zszedł z twarzy.
- Pieprz się - warknęłam i nałożyłam kask. Leon patrzał na mnie zdezorientowany. Odjechałam z piskiem opon i spojrzałam tylko na chwilę w lusterko, jak Leon nadal patrzy się na mnie. Chciałam jechać jak najdalej i się oderwać od wszystkiego.
Stanęłam na stacji benzynowej i zatankowałam. Wyciągnęłam telefon i wybrałam numer mojego brata. Trudno mi się do tego przyzwyczaić
- Violu możemy.. - zaczął cicho mój tata, ale od razu mu przerwałam.
- Nie. Nie chcę teraz, ani w najbliższym czasie z tobą rozmawiać. Oszukałeś mnie. Po raz kolejny zataiłeś przede mną to, że mam rodzinę. Jak można nie powiedzieć prawdy, że ma się rodzeństwo?! Jak można być takim człowiekiem?! - uniosłam głos i spojrzałam na niego z wyrzutem.
- Daj mi to wytłumaczyć...
- Tutaj nie ma co tłumaczyć! Spieprzyłeś sprawę! Po raz kolejny - zaśmiałam się sztucznie - Jak ma mam ci ufać, jak okłamujesz mnie na każdym kroku? Skąd mam wiedzieć czy nie masz czasem przede mną jeszcze więcej tajemnic? - nie wiedział co powiedzieć. Pokręciłam tylko głową i poszłam do łazienki. Umyłam zęby i spryskałam się perfumami, a następnie wyszłam z domu. Byłam wściekła. Weszłam na motor i otarłam policzki od łez, które poleciały z przypływu złości. Chwyciłam kas i już miałam nałożyć go na głowę, gdy usłyszałam ten głos.
- Viola? - Leon szedł ze zmarszczonymi brwiami w moją stronę. Nie rozmawiałam z nim od naszej ostatniej kłótni. Czyli jakieś 3 dni temu.
- Leon... Na prawdę wybrałeś sobie zły moment na rozmowę albo raczej kłótnie - mój głos był zmęczony. Pokręciłam głową i uniosłam kask ale on zatrzymał moją rękę.
- Co się stało? - zapytał cicho i patrzał się na mnie z troską... Troską?!? Jaką troską?! Jeszcze kilka dni temu darł się na mnie i mówił, że jestem dziecinna! Parsknęłam śmiechem i pokręciłam głową.
- Jesteś na prawdę zabawny - mruknęłam i odpaliłam silnik.
- Na prawdę się martwię - złapał mnie za rękę. Patrzałam na nasze dłonie i spojrzałam z delikatnym uśmiechem na niego. Odwzajemnił gest i zbliżył się. Dzieliła nas niewielka odległość. Gdy już był dość blisko, mój uśmiech zszedł z twarzy.
- Pieprz się - warknęłam i nałożyłam kask. Leon patrzał na mnie zdezorientowany. Odjechałam z piskiem opon i spojrzałam tylko na chwilę w lusterko, jak Leon nadal patrzy się na mnie. Chciałam jechać jak najdalej i się oderwać od wszystkiego.
Stanęłam na stacji benzynowej i zatankowałam. Wyciągnęłam telefon i wybrałam numer mojego brata. Trudno mi się do tego przyzwyczaić
- Co tam siostrzyczko? - zapytał wesołym głosem.
- Cześć braciszku. Mówiłeś kiedyś, że masz jacht i serfujesz..
- Tak... - jego głos był niepewny - I co w związku z tym?
- Czy miał byś ochotę zabawić siostrzyczkę?
- Oczywiście, że tak! Wjadę po ciebie za chw..
- Nie. Mnie już nie ma w mieście. Jestem w połowie drogi na przystań.
- Okej..? - zaśmiał się - W którym miejscu jesteś?
- W tej chwili na stacji, ale właśnie skończyłam tankować, więc spotkamy się już na przystani.
- Dobrze. To jak już będziesz na miejscu to idź już na jacht. Zaraz będę - słychać było trzask drzwi i szum wiatru, czyli właśnie wyszedł z domu.
- Ale skąd mam wiedzieć, który to jacht?
- Uwierz mi, będziesz wiedzieć - i rozłączył się. Westchnęłam i schowałam telefon do kieszeni. Wsiadłam na motor i odpaliłam silnik. Jechałam jeszcze jakieś 20 minut i stanęłam przy przystani. Było teraz mało ludzi. Zdjęłam kask i zaczęłam iść po pomoście i oglądałam każdy jacht albo łódkę.
- Skąd ja mam do cholery wiedzieć który to jacht... - mruknęłam do siebie i w tym samym momencie stanęłam jak wryta w ziemie. Patrzałam się na jasny, z brązowymi paskami po bokach, spory jacht. Na przodzie napisane było dużymi literami imię. Moje imię.
Duże, lekko pochylone litery tworzyły imię "VIOLA". Przypomniałam sobie moją rozmowę z Joshem, gdy mówił mi o tym, że jego brat miał łódź... Lucas nazwał swój jacht moim imieniem. Zagryzłam wargę, a w moich oczach zbierały się łzy. Westchnęłam gdy po policzku spłynęła łza. Warga zaczęła drżeć, uniosłam dłoń i zakryłam usta. Padłam na kolana i zaniosłam się szlochem. Płakałam z tęsknoty za Lucasem, z żalu i złości na ojca. Łzy lały się strumieniami, gdy przypomniałam sobie, jak tata potraktował Josha. Płakałam prze to, jaką mam sytuację z Leonem. Przez to, że za nim tęsknię ale nie mogę noc zrobić. Czuje się sama i bezradna..
***
Długo nie było... miesiąc nie miałam laptopa ani nic czym mogłabym napisać rozdział. Teraz mam nowy tel i pobrałam apke bloggera wiec mam dostęp :D
Przepraszam ze od tak polowy rozdziału pisownia jest taka skośna ale nie wiem jak to poprawić xd Apka nie jest bardzo dobra ale daje rade :)) Nie jestem tez pewna czy rozdział jest wystarczająco długi albo czy nie ma błędów bo na tel to trochę ciężko. Ale cóż. . Mam nadzieje ze wam się podoba o ze nadal ktoś to badziewie czyta xd wiem ze trochę zmieniłam postać milej violi i reszty ale tak sobie postanowiłam zmienić xd a co! Haha no to kończąc mam nadzieje ze rozdział następny pojawi się szybciej i ze zobaczę jakieś komentarze :)) To pa! DO następnego!